Gdy wróciłam do pokoju, w ręku trzymając
małe, prostokątne pudełko, Jared już był po prysznicu i włączał właśnie
komputer.
- Gdzie byłaś? – spytał z tą swoją
zatroskaną miną, w odpowiedzi na którą rzuciłam mu mordercze spojrzenie i
poszłam prosto do łazienki. Chciałam mieć to już za sobą. Wiedzieć, że nic we
mnie nie rośnie i móc zapomnieć o tej całej głupiej sytuacji.
Szybko przeleciałam wzrokiem po ulotce,
czytając pobieżnie jej zawartość. Powoli zaczynały dopadać mnie nerwy. Co jeśli
jednak będą te cholerne dwie kreski? Jared się pewnie ucieszy, ale ja na pewno
nie. Mama mnie przecież zamorduje. Tyle razy mi powtarzała, żebym była ostrożna
i nie odbierała sobie młodości, tak jak ona. Wiem, że na pewno nie żałowała, że
nas urodziła tak młodo, ale pewnie gdyby mogła, chciałaby, żebyśmy z Sethem
przyszli na świat parę lat później. W końcu miała ledwie osiemnaście lat, jak
urodziła Setha, a rok później mnie. Cholera, co ja gadam! Przez Jareda zaczynam
świrować!
W dłoni ściskałam mały, plastikowy test,
na którym już pewnie był wynik, ale bałam się spojrzeć na niego. Cholernie
przerażało mnie, że może być te dwie kreski, których tak potwornie nie chciałam
widzieć. Przerażało mnie, że nie będę
potrafiła się tym cieszyć tak, jak swoją ciążą cieszy się Vicky, Leanne, czy
nawet Emma.
- Dwie kreski, zostaniesz ojcem, jedna,
nic z tego. – Wyszłam z łazienki i podałam Jaredowi test. – Ja się boję
sprawdzić – szepnęłam przymykając oczy, żeby nie widzieć jego twarzy.
- Jedna – mruknął i usłyszałam, jak
plastik uderza o podłogę. – Nie będziemy mieli dziecka. – W jego głosie dało
się słyszeć nutkę zawodu, którą tak usilnie starał się zamaskować, a na moją
twarz wpłynął uśmiech. Otworzyłam oczy i usiadłam obok niego na łóżku. Jego
twarz nie wyrażała niczego, była jak maska. Siedział w ciszy wpatrując się w
monitor laptopa, który po chwili się wygasił. Był przy mnie tylko ciałem. Jego
myśli znajdowały się teraz gdzieś daleko stąd, a mnie przypomniała się nasza
rozmowa telefoniczna ze świąt. On marzy o dużej rodzinie i przez chwilę miał na
nią nadzieję, którą ja mu właśnie odebrałam.
- Jared – odezwałam się cicho. – O czym
myślisz? – Przytuliłam się do jego ramienia.
- O niczym konkretnym – westchnął ciężko
i uśmiechnął się obejmując mnie, ale ten uśmiech nie sięgał jego oczu, które
pozostawały puste.
- Mieliśmy być ze sobą szczerzy. –
Upomniałam go i przesunęłam się tak, żeby siedzieć na wprost niego. Wiedziałam,
że gdy będę patrzyła mu prosto w oczy, zauważę kiedy skłamie. Mimo, że jesteśmy
ze sobą krótko, znam go wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, kiedy staje się
aktorem.
- Naprawdę nie myślałem o niczym
konkretnym. – Kłamie!
- Chciałeś, żebym była w ciąży. – To
bardziej stwierdzenie, niż pytanie.
- Na pewno nie robiłbym tragedii, gdyby
tam były te cholerne dwie kreski. – Głos
mu delikatnie zadrżał. – Większość mężczyzn w moim wieku jest już ojcami. Tomo
niedługo nim będzie. To chyba normalne, że myślę o tym, jak by to było, gdybym
i ja miał nim być. – Mówił bardzo cicho i unikał mojego wzroku.
- Jak by to było? – spytałam po długiej
chwili milczenia. Poczułam się jak idiotka, na myśl o tym, jak go traktowałam
od samego rana. On po prostu chciał, żebym nie spanikowała, jeśli w naszym
życiu miałoby pojawić się dziecko. A ja darłam się na niego przy każdej okazji.
- Lepiej niż możesz sobie wyobrazić. –
Wreszcie uśmiechnął się tak jak dawniej. – Opiekowałbym się wami obiema.
- Obiema? – Zaśmiałam się. – Więc chcesz
dziewczynkę?
- Gdyby to miał być chłopak, też bym nie
rozpaczał. Ale wtedy staralibyśmy się, aż do skutku, żeby była też dziewczynka.
Wiesz, księżniczka tatusia, którą mógłbym bronić tak jak Xavier ciebie. –
Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, obracając tak, aby mógł przytulić
się do moich pleców.
- I ja miałabym te wszystkie dzieci
rodzić? – spytałam próbując brzmieć groźnie, ale głos delikatnie drżał mi od
tłumionego śmiechu. Czułam niesamowitą ulgę, że nie wpadliśmy i nie do końca
potrafiłam to ukryć.
- Tak się niestety składa, że ja nie
mogę – wymruczał zgarniając moje włosy na jeden bok.
- Ja mało zawału nie dostaję, na myśl o
jednej ciąży, a ty o kilku już myślisz… - Wzdrygnęłam się.
- Może będziemy mieli tyle szczęścia, że
za pierwszym razem trafi nam się córeczka. Hmm?
- I już nie będziesz chciał syna? – Ta
rozmowa coraz bardziej zaczynała mnie bawić. I odciągnęła uwagę Jareda od tego,
że jednak nie będzie ojcem.
- Tomo będzie miał dwóch, więc może mi w
razie czego, jednego na chwilę pożyczy. – Zaśmiał się cicho i pocałował mnie w
szyje. Faktycznie, Vicky niedawno była na kilka dni w Los Angeles, głównie po
to, żeby iść na USG. Byliśmy akurat wtedy w Niemczech i Tomo jak tylko się
dowiedział, przybiegł pochwalić się, że będzie miał dwóch synów. Na szczęście,
mimo iż było grubo po północy, jeszcze z Jaredem nie spaliśmy. On czytał
scenariusz do filmu, a ja jeszcze rozmawiałam przez Internet z Sethem. Akurat
wtedy dostał propozycję pracy w Nowym Jorku i potrzebował rady.
- A świadkowie? – właśnie rozmawiałam z
Constance przez telefon. Kobieta właśnie planowała rozsadzenie gości i
zadzwoniła do Jareda, żeby doprecyzować kilka szczegółów, a ten oddał mi
komórkę umywając ręce od ślubnych przygotowań. Jedyne, w co był zaangażowany,
to wybór swojego garnituru, a i to pod przymusem. – Jareda świadkiem na pewno
będzie Shannon, ale twój? Masz już kogoś?
- Myślałam o Vicky, ale ona będzie wtedy
już w końcówce ciąży – mruknęłam. – Emma też odpada, bo będzie miała małe
dziecko i na pewno go nie zostawi. Leanne to samo. Więc nie wiem.
- Jakieś koleżanki ze studiów? – spytała
Constance. Głos miała zmęczony, ale nadal przyjemny i ciepły. Zerknęłam na
zegarek, który wskazywał prawie jedenastą, więc w Los Angeles dochodzi druga w
nocy. Kobieta naprawdę przejmuje się tym wszystkim.
- Sama nie wiem, nie mam zbyt dobrego
kontaktu z… - urwałam, gdy doszły do mnie wrzaski z sąsiedniego pokoju. –
Constance, zadzwonię wieczorem, ok? Muszę kończyć, przepraszam. – Rzuciłam
szybko, gdy usłyszałam, że coś uderzyło w ścianę.
- Coś się stało? – Pani Leto
zaalarmowana moim tonem wyraźnie się spięła.
- Nie, na pewno nie. Muszę coś
sprawdzić. A ty, proszę, połóż się spać. Zdążymy wszystko zorganizować. –
Starałam się brzmieć spokojnie. – Dobranoc. – Nie czekając na jej odpowiedź
rozłączyłam się i wybiegłam na korytarz słysząc drugie uderzenie dochodzące z
pokoju Shannona.
Nie miałam pojęcia co się może dziać,
ale nie podobało mi się to wszystko. Strach, że mogło mu się coś stać,
sprawiał, że w mojej krwi zaczęła buzować adrenalina. Gdy dochodziłam do drzwi
pokoju, na korytarz wyszli Tomo i Jared. Chorwat trzymał w ręku akustyka, a Jay
za ucho wetknięty miał ołówek. Najwidoczniej komponowali, gdy też usłyszeli
hałasy. Rzuciłam im jedynie przelotne, pytające spojrzenie i weszłam do pokoju.
- Cholera, Shannon! – krzyknęłam widząc
jak ten przyciska do ściany Tima. Jego przedramię dociskało szyję basisty,
który był cały czerwony na twarzy. – Shann puść go. – Od razu podbiegłam i
próbowałam odciągnąć go od duszącego się mężczyzny, ale był za silny. – Shannon!
– jęknęłam, ale on jedynie odepchnął mnie od siebie drugą ręką, przez co
upadłam na dywan.
- Kurwa mać! – syknął Jared wpadając do pokoju i razem z idącym za
nim Tomo oderwali Shanna od drugiego z mężczyzn.
- Zajebię cię! – ryknął Shannon próbując
się wyrwać chłopakom, gdy Tim osunął się po ścianie oddychając chrapliwie. –
Zatłukę cię jak najgorszego śmiecia! – Szarpał się, gdy ja podeszłam do
bruneta, żeby sprawdzić, czy nic mu nie jest. Przerażało mnie to oblicze
perkusisty. Właśnie dotarło mnie, że Shannon to nie tylko mój delikatny i
wrażliwy przyjaciel, ale też naprawdę silny mężczyzna, który może być
niebezpieczny.
- Żyjesz? – Położyłam dłoń na plecach
mężczyzny, a on syknął z bólu. Widocznie to głuche uderzenie o ścianę, które
słyszałam, to był Tim.
- Powiedziałem mu – szepnął cicho
podnosząc twarzy i dopiero teraz zauważyłam, że z jego nosa i wargi płynie krew
i skapuje na poszarpany podkoszulek, a na policzku zaczyna tworzyć się siniak.
- Wstaniesz? – Podałam mu rękę i
pomogłam powoli podnieść się z podłogi. Lepiej, żeby teraz jak najszybciej
zszedł Leto z oczu. Trzymając go pod ramię, odwróciłam się w stronę pozostałej
trójki i moje serce na moment stanęło, gdy starszy z braci uwolnił się i ruszył
w naszą stronę.
- Tknij ją, a ja ciebie zajebię! –
syknął wściekle Jared w ostatniej chwili chwytając Shannona za koszulkę i
popychając go z dala ode mnie. Tim był wsparty na moim ramieniu, więc gdyby
Shann go zaatakował, najprawdopodobniej i ja bym oberwała. W tym samym
momencie, gdy Jay odpychał Shannona, Tomo stanął przede mną, osłaniając własnym
ciałem. – Tomo, zabierzcie stąd Tima. –
Jared cały czas stał przed bratem, jakby bojąc się, że ten ponowi próbę ataku.
– Już! – krzyknął i Chorwat złapał basistę pod drugie ramię, po czym we troje
wyszliśmy na korytarz. Powoli wprowadziliśmy Tima do jego pokoju i posadziliśmy
na łóżku. Tomo poszedł do łazienki po mokry ręcznik, a ja przyglądałam się w
milczeniu poobijanemu mężczyźnie. Teraz jest jeszcze w szoku, ale gdy nerwy
trochę opadną, będzie go bolało jak cholera. Jeśli moje domysły są prawdziwe,
pewnie Shann dwa razy grzmotnął nim o ścianę zanim zaczął go dusić.
- Po co to zrobiłeś? – Głos miałam
napięty i patrzyłam na niego groźnie. – To było do przewidzenia, że ci nie
pogratuluje rychłego zostania tatusiem. – Co chwila spoglądałam na drzwi
łazienki. Nie chciałam, żeby Tomo się dowiedział. Nie w tym momencie i nie w
taki sposób. – Mógł cię zabić!
- Ja… - urwał, gdy Milicevic wrócił do
pokoju z ręcznikiem, który przyłożył do rozwalonej wargi kumpla.
- Powinieneś iść do lekarza –
powiedziałam nadal wkurzona bezmyślnością faceta, co nie umknęło uwadze Tomo.
- Nie – odparł Tim i jęknął, gdy
podciągnęłam mu koszulkę oglądając jego plecy. Były czerwone i już teraz
wiedziałam, że niedługo pojawi się na nich wielki siniak. W moich ruchach
brakowało delikatności, ale on sobie na to zasłużył.
- Co się dzieje? – Tomo przyglądał mi
się z niepewną miną.
- Nic – warknęłam. – Muszę pogadać z
Shannonem. – Rzuciłam szybko i wyszłam z powrotem na korytarz, gdzie spotkałam
Jareda.
- Co jest? – spytałam. Byłam pewna, że
będzie siedział z bratem.
- Wywalił mnie z pokoju – syknął
najwidoczniej nadal zdenerwowany rozcierając sobie ramię.
- Pogadam z nim. – Westchnęłam ciężko i
ruszyłam do drzwi.
- Nie! – Jared złapał mnie za rękę, tak,
że nie było mowy o tym, abym się wyrwała. – Nie pójdziesz do niego teraz!
- Dlaczego? – Podniosłam lekko ton.
Jeszcze tylko kłótni z nim mi brakuje.
- Bo jest wściekły i nieobliczalny! – W
oczach narzeczonego zauważyłam strach. Najzwyczajniej w świecie się o mnie bał.
- Jared – szepnęłam podchodząc do niego
i kładąc dłonie na jego policzkach, tak, że musiał patrzeć mi prosto w oczy. –
Muszę do niego iść.
- Dlaczego? – Ton głosu miał
nieustępliwy.
- Bo on teraz cierpi – odpowiedziałam
cicho, a serce ścisnęło mi się na myśl o tym, co w tym momencie może czuć mój
przyjaciel. – Bardzo cierpi.
- Ava, co się dzieje?
- Wytłumaczę ci, obiecuję. – Pocałowałam
go delikatnie w usta. – Ale najpierw muszę iść do Shannona. – Czułam się w
jakiś sposób współwinna tego, co stało się w pokoju Leto. W końcu wiedziałam
wcześniej o tym, że to z Timem Emma zdradziła Shannona. Mogłam go jakoś
przygotować na tą wiadomość. Nie mam pojęcia co sobie wyobrażałam. Przecież
kiedyś to musiało wyjść na jaw. Prędzej czy później wszystkiego by się
dowiedział, a wtedy mogłoby być jeszcze gorzej.
- Bądź ostrożna. – Poprosił Jay, dopiero
teraz puszczając moją ręką. – Jeśli coś ci się stanie, zabiję go nie patrząc na
to, że jest moim bratem.
- Nic mi się nie stanie. – Zapewniłam i
jeszcze raz go pocałowałam. – Shannon nigdy by mnie nie skrzywdził.
~*~
Proszę Państwa, przedstawiam wkurzonego Shannona.
Co i nim myślicie?
Rozdział pewnie byłby wcześniej, ale wpadłam w wir czytania 50 twarzy Greya, a później kolejnych dwóch części i jakoś nie potrafiłam się oderwać od nich, żeby sprawdzić błędy.
Kolejny powinien być szybciej.
Pozdrawiam cieplutko. :)
"wpadłam w wir czytania 50 twarzy Greya", haha skąd ja to znam :P a jeśli chodzi o rozdział, to... wow, Shannon rzeczywiście się wkurzył i wcale mu się nie dziwię. Ale to, że popchnął Avę!!! Nieźle musiał być zamroczony nienawiścią, no i Jared chociaż zareagował jak na prawdziwego mężczyznę przystało :) Co do ciąży, to uff... na szczęście bobasa jeszcze nie będzie, choć tak jak pisałam w poprzednim komentarzu, trochę mi żal Jareda, tak bardzo chciał zostać ojcem. No i jeszcze dobrze, że obeszło się bez kolejnej kłótni, bo znając charakterki tej dwójki, mogło być różnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny :)
Jay chce być ojcem ale kolejny bobas w opowiadaniu to o jedną pieluszkę za dużo ;P jednak na pewno dobrze by było dla Leto gdyby jakieś małe coś chodziło mu pod nogami ;)
OdpowiedzUsuńShanna reakcja prawidłowa i jak najbardziej konieczna, bo nie wyobrażam sobie aby uścisnął mu dłoń i powiedział 'nie ma sprawy, wybaczam ci stary.' Ava pewnie się teraz z nim dogada, wyjaśni mu parę rzeczy i uspokoi narwanego Zwierzaka ;)
Pozdrawiam serdecznie i witam w nowym roku :D
jestem troszkę rozczarowana, że Jared nie będzie miał bobasa, ale jeszcze wszystko przednim... Łoł a Shan rzeczywiście był bardzo wkurzony bo jak aż tak Avę pchną !!!!! aaaaaa czekam, czekam, czekam ;p
OdpowiedzUsuńMuszę Ci pogratulować takiego obiegu spraw. Tego jak genialnie sprawiłaś ,że brak ciąży aż tak bardzo nie zabolał Jareda. Wspólna rozmowa po tym jak zobaczył test ciążowy i jego wynik - cud , miód... :D
OdpowiedzUsuńShannon zareagował właściwie pewnie też bym była tak agresywna gdyby mój najlepszy przyjaciel zrobił mi taki numer. Jak widać Shann nie jest tylko wielki i milutki ,może być też agresywny. Ale w tym wszystkim chyba widać że może nadal kocha Emmę ? Jestem ciekawa jak pociągniesz dalej ten wątek. Liczę na to że Ava porozmawia z nim i wszystko sobie wyjaśnią, tzn ona mu wyjaśni. On może się uspokoi ?
Pozdrawiam Florence(nie mogłam się zalogować , chyba coś nie tak z moim komputerem ;/)
czekam na kolejny ;D
Krzycz, bij, torturuj zabij..rób co chcesz. Przepraszam, za tą długą nieobecność ale po prostu n ie mogłam wcześniej. Jejku.. nie no wchodzę a tu już 4 rozdziały na mnie czekają. Suuuper;) ale ten.. kurde ale tu się dzieje! Seth bierze slub Ava o mały włos nie zostaje matką i..jak mi szkoda Shannona. Jeeej..dlaczego go tak torturujesz? No co ta dobra isota narobiła, że teraz tak cierpi? Mam ogromną nadzieje,że nie skrzywdzi Avy bo osobiście go rozszarpię! Kurfa mać.. mózg roz*ebany!
OdpowiedzUsuńJa chce już kolejny!!Pozdrawiam i jeszczee raz przepraszam, za tak długą nieobecność.
No cóż, szkoda Dziadosława, że tatuśkiem nie zostanie, ale jak już reszta wspomniała... Jeszcze jest na to czas, prawda? Ava w końcu taka młoda, w porównaniu do niego... :D
OdpowiedzUsuńA co do Shanna, to spodziewałam się, że jak w końcu się dowie to zrobi rozpizdziel. I miałam rację. Biedny <3
No cóż, pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejny <3