sobota, 29 grudnia 2012

Rozdzial 47



- Jared, proszę cię, nawet mnie nie denerwuj – warknęłam wściekła. – I wyjdź. – Wskazałam na drzwi łazienki, w której oboje byliśmy.
Od paru dni nie najlepiej się czułam, a dziś z samego rana dopadły mnie mdłości i jak na złość w Jaredzie odezwał się ten pieprzony instynkt opiekuńczy, przez który nie chce mnie zostawić samej.
- Kiedy nie mogę – jęknął przykucając obok mnie. – W tym stanie…
- Jakim, do cholery, znowu stanie?! – wrzasnęłam zupełnie nad sobą nie panując. – Jest mi niedobrze. Tyle!
- Może to coś innego? – spytał cicho odgarniając mi z twarzy włosy i zbierając je w luźny kucyk na moich plecach, gdy ja siedziałam zmęczona na zimnych kafelkach.
- Co innego? – syknęłam mając już dość. Przy nim nawet człowiek chorować nie może w spokoju.
- Ciąża – szepnął niepewnie, a ja spojrzałam na niego jak na kompletnego idiotę.
- Jaka, kurwa, ciąża? – Tylko tego jeszcze by mi do szczęścia brakowało! Wystarczy mi, że mam na głowie matkę i przyszłą teściową, które organizują mi ślub, cały zespół, bo Emma kilka dni temu wróciła do Stanów, gdyż nie za dobrze znosiła swój stan i ten cholerny film, w którym Jared zgodził się zagrać. – Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
- Od jakiegoś czasu źle się czujesz i te wymioty…  - Przetarł swoją twarz dłonią i spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie. Z nadzieją? – Vicky też tak miała na początku.
- Nie jestem w żadnej ciąży – warknęłam.
- Ale…
- Nie jestem. Rozumiesz?! – Rzuciłam mu najgroźniejsze spojrzenie na jakie było mnie stać. – A teraz wyjdź.
- Po prostu pamiętam, że ostatnio parę razy zdarzyło nam się zapomnieć o zabezpieczeniu – westchnął ciężko, po czym podniósł się i wreszcie wyszedł.
- Cholera, faktycznie – jęknęłam cicho i oparłam głowę o ścianę. Ja się chyba zastrzelę, jeśli to prawda. W tym całym armagedonie jeszcze tylko dziecko potrzebne.
Nie chodzi o to, że nie chciałabym urodzić mu dziecka. Chciałabym. Bardzo. Ale nie teraz. Może za kilka lat. Jak będziemy po ślubie. Wtedy na pewno. Jak oboje o tym zadecydujemy. Ale na pewno nie teraz.
Z resztą, to nie możliwe. Przecież wiedziałabym. Okres by mi się spóźniał, czy coś. A skoro wszystko jest tak jak powinno, to nie ma nawet mowy o tym, że mogłabym… Nie. Na pewno nie.


- Rozmawiałaś z Leanne? – spytałam mamę przez telefon, próbując odciągnąć ją od tematu mojego ślubu, a konkretnie sukni, o którą coraz częściej pyta.
- Tylko przez chwilę. – W jej głosie wyczułam irytację. – Twój brat uznał, że za bardzo ją denerwuję i zabrał jej słuchawkę. A ja przecież nic takiego nie powiedziałam. Po prostu rozmawiałyśmy o tym jak ukradkiem wzięli ślub. Najpierw ni stąd ni z owąd Seth informuje nas o tym, że zostanie ojcem, później bierze ślub w tajemnicy przed najbliższymi… Dobrze, że chociaż ty i Jared robicie wszystko jak należy. – Mamie widocznie jeszcze nie przeszły nerwy na mojego braciszka. Kiedy dwa miesiące temu, przypadkiem wygadałam jej, że poprzedniego wieczory Seth wziął ślub, myślałam, że ogłuchnę, tak nakrzyczała na mnie, że skoro on nie raczył jej powiadomić, to ja powinnam to zrobić jak tylko się dowiedziałam. Ale na szczęście złość na mnie szybko jej minęła, gdy wytłumaczyłam, że sama dowiedziałam się na parę minut przed ceremonią. Wszystko odbyło się naprawdę szybko. Seth i Leanne pobrali się jeszcze przed koncertem Marsów, a później razem ze mną i Jaredem pojechali na Wembley, żeby po koncercie uczcić ślub. Potem jeszcze długo mama nie odzywała się do Setha. Przeszło jej niedawno, ale nadal robi złośliwe uwagi na ten temat.
- Mamo, pamiętaj, że Leanne jest w zaawansowanej ciąży. Zostało jej kilkanaście dni do porodu. Seth by cię chyba udusił, gdybyś  ją zdenerwowała i ona urodziłaby wcześniej – westchnęłam.
- Przecież wiem – mruknęła. – Nic takiego jej nie powiedziałam.
- Oh, na pewno. – zaśmiałam się cicho. – Mówił coś Seth o tym, czy już się urządzili w tym Nowym Jorku? – Mój braciszek kilka tygodni po ślubie dostał propozycję pracy w Nowym Jorku. Co prawda nie była ona tak dobra, jak ta w Londynie, ale przyjął ją, głownie ze względu na to,  że tam jest bliżej domu i w razie czego mama pomoże im przy maleństwie. Ale chyba w obecnej sytuacji nie za szybko zaprosi mamę do siebie.
- Znasz swojego brata. Od niego wszystko trzeba prawie siłą wyciągać. Ale odwiedzę ich za kilka dni. Będziemy z Constance w Nowym Jorku załatwiać kilka rzeczy z związku z waszym ślubem i wtedy do nich wpadnę na chwilę.
- Seth wie? – Już ja sobie wyobrażam, jak ta wizyta będzie wyglądała. Kocham mamę, jest cudowna, ale lepiej nie załazić jej za skórę, a Seth to zrobił nie zapraszając jej na swój ślub. Doskonale wiem, że z naszej trójki, to on jest ulubieńcem mamy. Jedyny synek, oczko w głowie. Zawsze była z niego cholernie dumna i pokładała w nim wielkie nadzieje, a on z taką akcją wyskoczył…
- Powiem mu, jak będę znała termin wizyty.
- Kontrola teściowej. – Przybrałam poważny ton.
- Nie jestem złą teściową. – Oburzyła się. – Jared chyba się nie skarży, prawda?
- Jeszcze nie – powiedziałam. – Ale ty jeszcze nie jesteś jego teściową.
- Będę za trzy miesiące i dziewiętnaście dni – odparła. – A ty nie odciągaj mnie od tematu. Wybrałaś już suknię? Jak byłam z Sienną na zakupach wczoraj, widziałam taką ła...
- Mamo! – Przerwałam jej w pół słowa. – Pozwól, że swoim strojem zajmę się sama. – Użyłam najbardziej stanowczego tonu głosu, na jaki było mnie stać. – Wystarczy, że ty i Constance decydujecie o wszystkim innym.
- Chciałam pomóc – powiedziała z wyraźnym zarzutem.
- Wiem mamuś, ale w tej kwestii pomoc mi nie jest potrzebna. – Zapewniłam ją. – Suknię wybiorę razem z Vicky, jeśli pozwolisz.
- Jak chcesz – westchnęła ze zrezygnowaniem. – Tylko niech to będzie coś eleganckiego.
- Postaram się. – Obiecałam chociaż wiedziałam, że mój gust w tej kwestii zupełnie nie pokrywa się z gustem mamy. Nie kręcą mnie wielkie suknie balowe z długim trenem i welonem do ziemi. Może one i są ładne, ale na pewno daleko w nich do wygody, a ja chcę się czuć swobodnie na własnym ślubie.


- Żadnego cholernego ślubu nie będzie - warknęłam wpadając jak burza do pokoju hotelowego, który zajmowałam z Jaredem. W tym momencie byli tam obaj bracia, ubrani w kurtki, najwyraźniej wybierając się gdzieś.
- Co się stało? – spytał spokojnie Jay, gdy rzuciłam wściekle na łózko swoją torebkę. Chyba przyzwyczaił się do moich gróźb odnośnie odwołania ślubu. Ostatnimi czasy często wypowiadam to zdanie.
- Jak co się stało? – syknęłam. – Straciłam kolejny dzień na łażeniu po sklepach i nic! Nie kupiłam sukienki! Mam dość! Ślubu nie będzie!
- Nie możesz po prostu zamówić jakiejś? – wtrącił się Shanny patrząc na mnie z pobłażaniem.
- Nie mam czasu na te wszystkie projekty, wybieranie materiałów i przymiarki. Jesteśmy w trasie, jeśli zapomniałeś. – Przy okazji i jemu się oberwało. – Nie możemy zrobić tego tak jak Seth? – spytałam cicho, spoglądając na młodszego z braci.
- Nie chcesz tego. – Uśmiechnął się do mnie, a ja w duchu przyznałam mu rację. Mimo tych wszystkich problemów i nerwów, cieszyłam się, że wezmę prawdziwy ślub, w którym uczestniczyć będą nasze rodziny i przyjaciele.
- Idziecie gdzieś? – Zrezygnowana usiadłam na łóżku i przymknęłam oczy.
- Naszła nas ochota na łyżwy. – Zaśmiał się Shannon. – Idziesz z nami?
- Nie chce mi się – westchnęłam cicho i zaczęłam rozpinać swój płaszcz.
- Idziesz. – Przyjaciel złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Shannon, ostrożnie, bo… - syknął Jay i urwał, gdy posłałam mu mordercze spojrzenie. Od rana to słyszę. Ostrożnie. Uważaj na siebie. Nie denerwuj się. A mnie aż cholera bierze! Ubzdurał sobie nie wiadomo co i dręczy mnie. Chyba za dużo czasu spędza z Tomo i dziewczynami. Ma dwie ciężarne wokół siebie, nimi niech się opiekuje, jak tak bardzo chce. A mi niech da święty spokój! W żadnej ciąży nie jestem i nie będę jeszcze długo!


- Jesteś beznadziejnym nauczycielem – jęknęłam zrezygnowana, siadając na łóżku, gdy wróciliśmy z lodowiska. Powoli ściągnęłam buty i położyłam się na plecach starając się nie myśleć o tych wszystkich siniakach, jakie na pewno wkrótce pojawią się na całym moim ciele.
- Albo ty beznadziejną uczennicą. – Zaśmiał się cicho Jared i zaczął grzebać w swojej walizce.
- Jestem z Texasu! Posiadam wiele umiejętności, ale łyżwiarstwo się do nich nie zalicza. W Dallas jakoś nigdy nie czułam potrzeby jeżdżenia kawałkami metalu po lodzie. – oburzyłam się.
- Trochę nad tym popracujemy i jeszcze będziesz śmigać po lodzie lepiej niż ja i Shannon razem wzięci. – Zapewnił rzucając mi przelotne spojrzenie i kierując się do łazienki.
- Nie ma mowy. Wszystko mnie boli – mruknęłam obserwując go.
- Ale nic ci się nie stało? – W jego głosie pobrzmiewał strach.
- Do łazienki! – syknęłam wskazując na drzwi.
- Martwię się – westchnął ciężko i zamknął za sobą drzwi, a ja zerwałam się z łóżka ignorując ból obitego ciała.
Mam już totalnie dosyć tych jego zatroskanych spojrzeń.
Największą zaletą drogich, wielogwiazdkowych hoteli jest to, że w nich można znaleźć wszystko. Nie tylko restaurację i jakiś bar, ale też od kwiaciarni począwszy, przez różne kosmetyczki i fryzjerów, na aptekach skończywszy. I właśnie ta ostatnia była mi najbardziej potrzebna. Mam nadzieję, że test ciążowy w pełni go przekona.  Żadna ciąża nie wchodzi teraz z grę. Nie jestem jeszcze gotowa na zostanie matką. A nawet, gdybym była, obecna sytuacja nie jest zbyt sprzyjająca wychowywaniu dziecka. Właśnie trwa trasa, w której środku jesteśmy. Emma nie może zająć się zespołem, co jest oczywiste przy jej stanie. Tomo już niedługo też tylko pieluszki będą w głowie. Znając Shannona, jemu pewnie też udzieli się humor Chorwata… Wbrew pozorom ci dwaj są do siebie bardzo podobni. Ktoś musi panować nad tym wszystkim, a ciążowe hormony na pewno by mi w tym nie pomogły.
Z resztą jak to miałoby wyglądać? Musiałabym zamieszkać w Dallas, albo w Los Angeles, z czego to drugie jest bardziej prawdopodobne. I co? Musiałabym sama zajmować się nim. Bo Jared ma pracę. Nie mógłby zostać ze mną,  ja nie mogłabym jechać z nim, bo gdzie z noworodkiem…
Nie, to byłoby chore, wypaczone. Nie chcę tego. Na pewno nie teraz. Nie w tym momencie.
Ale kiedyś… Kiedyś na pewno tak.

~*~ 
I jest nowy rozdział. 
Ostatni w tym roku, bo na pewno nie wyprodukuję do poniedziałku następnego.
 Więc już w tym momencie życzę Wam szalonego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku.
Do usłyszenia w 2013!
Trzymajcie się ciepło.

P.S. I jak? Jest ta Ava w ciąży, czy nie jest? 
Bo już nie wiem. On chce, ona nie....
Kogo słuchać? :p


26 komentarzy:

  1. A ja mam wrażenie, że jest ;p I chociaż ona może by się teraz nie cieszyła, to Jared tak i jakoś tak fajnie by było zobaczyć tę jego radość :D Szkoda tylko, że trzeba czekać na nowy rozdział :P Także życzę Ci świetnego Sylwestra i cudownego Nowego Roku :) Oraz weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka ta Ava nerwowa ostatnio jest.
    Ciąża jest najlepszym wytłumaczeniem na te jej mdłości i napady złości.
    Niby nie jest gotowa na dziecko ale jak się okaże że jest w ciąży to się będzie cieszyła a Jared jeszcze bardziej.
    Leto dzielnie znosi jej napady złości.Ciekawe jak długo? Kiedy sam wybuchnie?
    Pozdrawiam i również życzę szczęśliwego nowego roku !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ava nerwowa, bo i dużo ma na głowie. A tu jeszcze Jay ciążę podejrzewa....

      Myślę, że Jared nie ma w sobie za wiele cierpliwości i wybuch to tylko kwestia czasu.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej, czytam i mam oczy jak 5 zł. Cooo to jest ? Ava może być w ciązy... Czytam dalej , i nie no to nie może być prawda. Chyba to jest żart ? ^^. Rozdział całkowicie mnie zaskoczył, ale jest super.
    Hmm to chyba nie najlepszy czas na dziecko , trasa ,ślub i wszyscy tzn. Emma i Vicky są w ciąży więc może nie rób Baby Boom ? Ale wizja Avy i Jareda z małym bobaskiem, bardzo interesująca ,ale może za kilka miesięcy ?

    Bardzo mi się podoba ta stanowczość Avy , sytuacja w łazience no i po przyjściu z lodowiska - wielbię :D

    Szczęśliwego Nowego Roku i oby rok 2013 był dla Ciebie lepszy niż lata poprzednie :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapominaj o Leanne. Ona też jest w ciąży!

      Pomysł na lodowisko zaczerpnięty z moich doświadczeń. Jay jest takim nauczycielem, jak moja siostra. Też cała poobijana wróciłam.

      Szcześliwego Nowego Roku. :)

      Usuń
  5. NIE, lepiej jakby nie była w tej cholernej ciąż!(:

    OdpowiedzUsuń
  6. TAAAAK!!!!!!! niech będzie !

    OdpowiedzUsuń
  7. Może i czasu nie ma i wgl. ale w głębi tego pragnie :) Lubię kiedy to ona ma przewagę w związku, więc wtedy będę współczuć Jaredowi ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię kiedy Ava dominuje w tym związku. Zatroskany Jared jest uroczy. :)

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  8. Rozdział jak zawsze genialny! czekam czekam czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Zacznijmy od tego, że AVA NIE MOŻE BYĆ W CIĄŻY!!! I choć widać, że Jared bardzo by tego chciał (co przyznaję, bardzo mnie zdziwiło) to na chwilę obecną nie chcę kolejnego bobasa w tym opowiadaniu :) Ale z drugiej strony zachowanie Avy jest takie właśnie... ciążowe. Ciągłe zmiany nastrojów, istna burza hormonów. Jednak tak czy inaczej nie chcę jeszcze, podkreślam jeszcze, bobasa o niebieskich oczkach i czerwonych włosach :P Rozwiń jeszcze relacje między nimi, niech coś się dzieje, żeby nie zrobiło się zbyt cukierkowo :) Ale tak z drugiej strony... nie wiem co bardziej bym chciała zobaczyć: Jareda jako szczęśliwego przyszłego tatusia, czy Jareda zawiedzionego, że Ava jednak nie jest w ciąży. Hmmm, mam ciężki orzech do zgryzienia, Ty zresztą też i wcale Ci go nie zazdroszczę, musisz w końcu zadowolić wszystkich swoich czytelników :P
    Czekam w takim razie na kolejny w międzyczasie życząc Ci udanej zabawy sylwestrowej, samych przyjemności w nadchodzącym Nowym Roku i wszystkiego czego sobie zapragniesz. Cieplutko pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego Cię dziwi, że Jared chce dziecka? Przecież w święta powiedział Avie, że marzy o dużej rodzinie...
      No cóż, czy będzie piąte dziecko w opowiadaniu, czy nie, okaże się niedługo. Jestem w trakcie pisania nowego rozdziału. :)

      Szczęśliwego Nowego Roku. :)

      Usuń
  10. obstawiam, że test będzie pozytywny, ale lekarz stwierdzi coś innego.;)
    ZAJEBISTY ROZDZIAŁ . ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. może będzie w ciąży a później poroni ?! niech się coś dzieje ;p (ciekawie będzie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poronieniu mówię kategoryczne nie. A dziać się będzie troszkę później. :)

      Usuń
  12. Wszystkiego Najlepszego w nowym roku !

    OdpowiedzUsuń
  13. Ej no, zaciekawiłaś mnie z tą ciążą. Mam wrażenie, że ona w niej nie jest, ale... cholera, ja bym chciała, żeby była :D Wtedy odstawić zespół na bok (taa, jasne xD) i będzie Jared Junior *-* Albo Ava Junior!... nie, coś zrobiłam źle xD
    Lepiej, żeby nie poroniła bo jeszcze traumę będą mieli i będzie źle :<
    Zgadzam się z @my_alibi. Który wizerunek Jareda jest lepszy :D Jak poroni to będzie wokół niej skakał jak dookoła jajka, a to też niefajnie ...
    Chyba, że ona urodzi i oni się pokłócą i nie będzie cukierkowo! Planujesz happy end czy raczej nie? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieeeee, poronienie nie wchodzi w rachubę. Jedno dziecko, które zmarło zupełnie mi w tym opowiadaniu wystarczy.
      Cukierkowo nie będzie. Jared jeszcze na pewno nawywija nieźle.
      A zakończenie? Na początku planowałam, że będą obrzydliwie szczęśliwi, później pod wpływem przyjaciółki zmieniłam zdanie i uznałam, że zakończenie będzie smutne, baardzo smutne, a teraz to już sama nie wiem. Wyjdzie w praniu. :D

      Dzięki za komentarz. :)

      Usuń
  14. więc czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń