Wczoraj, gdy chłopaki grali koncert,
zadzwonił do mnie ten producent, który rano dzwonił do Emmy. Przedstawił się
jako Logan Levy. Powiedział, że jest jednym z producentów wykonawczych „Dallas Buyer’s Club”, filmu,
który opowiada o chorym na AIDS mężczyźnie organizującym przemyt jakichś
zakazanych w Stanach leków i są zainteresowani współpracą z Jaredem. Miałby
grać jakiegoś zarażonego wirusem HIV transwestytę, ale nie ma zbyt dużo czasu
do zastanowienia się. Mężczyzna wysłał mi na maila scenariusz do filmu i zaraz
po powrocie do hotelu wydrukowałam go.
W samolocie Jared czytał skrypt,
uśmiechając się pod nosem, a ja próbowałam pracować. Z tym, że moje myśli
ciągle wracały do porannej rozmowy z mamą.
Zadzwoniła do mnie o siódmej rano,
akurat chwilę po tym jak wyszłam z łazienki. Chciała tylko poinformować mnie, o
tym, że rozmawiała z Constance i obie zgodnie ustaliły, że ślub mój i Jareda
odbędzie się w Los Angeles. Pani Leto ma zająć się znalezieniem odpowiednio
dużej sali, a mama ma zorganizować catering i orkiestrę. Obie nakręciły się na
organizację uroczystości i nawet umówiły się, że mama poleci do niej w następny
weekend, żeby na dobre zacząć planowanie.
Słuchając tego wszystkiego, co mówiła
mama, zaczęłam zastanawiać się, czy dobrze zrobiłam powierzając im sprawy
organizacyjne. Ufam swojej matce, ale boję się, że nie wszystko co ona wymyśli,
będzie w mojej opinii równie trafione.
Kolejnym przystankiem na trasie
koncertowej zespołu był Londyn i słynna Wembley Arena. Pobyt w Wielkiej
Brytanii wiązał się z kolejną serią wywiadów, sesji i spotkań z fanami. Grafik
był tak napięty, że nie mieliśmy nawet czasu jechać z lotniska zawieźć bagaże
go hotelu. Bezpośrednio stamtąd, ja, bracia i Tomo pojechaliśmy do siedziby BBC
Radio One, gdzie chłopaki mieli umówiony wywiad radiowy. Jedyne, na co
znalazłam chwilkę, to kupienie w automacie na parterze budynku kubka kawy, bez
której czułam, że zaraz zasnę.
Podczas, gdy chłopcy weszli do
pomieszczenia za szklaną szybą i witali się z ekipą, wkładając na głowy wielkie
słuchawki, ja siadłam przy stoliku po drugiej stronie i popijając czarny napój,
zabrałam się za pisanie maila do tego producenta. Jared zgodził się przyjąć
rolę i chce znać więcej szczegółów odnoście czasu i miejsca kręcenia zdjęć.
- Cholera! – syknęłam, gdy ktoś
potrząsnął stolikiem i moja kawa rozlała się o mało co nie zalewając moich
spodni i komputera.
- Najmocniej przepraszam. – Usłyszałam
przyjemny, męski głos i podniosłam głowę w jego stronę. Nade mną stał młody
chłopak, mający może z dziewiętnaście lat z burzą ciemnych włosów i poczuciem
winy wymalowanym na twarzy.
- Nic ci się nie stało? – Koło nas
pojawił się drugi chłopak, mniej więcej w tym samym wieku, co mój napastnik.
Ten jednak był ciemnym blondynem z szerokim uśmiechem, a jego pytanie
najwyraźniej było skierowane do mnie.
- Żyję. – Uśmiechnęłam się lekko. Fakt,
brunet wylał mi kawę prawie niszcząc komputer, ale nie potrafiłam się złościć
patrząc na jego zakłopotany uśmiech.
- Na pewno wszystko okay? – Upewniał się
blondyn, gdy wyciągnęłam z torebki chusteczki i ścierałam pozostałości po
kawie. – Harry na ogół nie wpada na ludzi i rzeczy.
- Tak. – Zaśmiałam się cicho. – Nie
martwcie się. – Blondyn widocznie usatysfakcjonowany moja odpowiedzią odszedł i
stanął przy kolejnej trójce chłopaków, a brunet nadal mnie obserwował.
- Jeszcze raz przepraszam – powiedział.
Miał bardzo przyjemny głos.
- Oh, nie ma za co, poważnie. –
Wyrzuciłam zużyte chusteczki do kosza i schowałam komputer z myślą, że maila
dokończę później.
- Więc może w ramach rekompensaty dasz
się zaprosić do kawiarenki na dole? –
spytał, co mnie odrobinę zdziwiło. Mam to traktować jak próbę podrywania mnie?
Zerknęłam w stronę szyby, za którą był
mój narzeczony. Widział nas i jego twarz wyraźnie pokazywała mi, że jest
zazdrosny, a w mojej głowie odezwał się złośliwy głosik karzący mi iść.
- Czemu nie. – Uśmiechnęłam się. –
Chodźmy. – Złapałam torbę i posyłając Jaredowi pogodny uśmiech ruszyłam z
Harrym w stronę wind. Jay wczoraj w nocy zapewnił, że mi ufa i wie, że nie
mogłabym go zdradzić. Czas sprawdzić, czy nie były to słowa rzucane na wiatr.
- Tak w ogóle, nie zdążyłem się
przedstawić. – Puścił mnie przodem, gdy otworzyły się drzwi windy. – Harry
Styles. – Wyciągnął do mnie dłoń.
- Ava Nilson. – Odwzajemniłam gest i
zaśmiałam się cicho, gdy ucałował moją dłoń. Czaruś. Ciekawe, czy zauważył
pierścionek zaręczynowy. Jeśli tak, nie dał tego po sobie poznać.
- One Direction – mruknęłam. – Więc to
na was czekały te tłumy przed drzwiami, kiedy wchodziłam z chłopakami . –
Uśmiechnęłam się pogodnie upijając łyk prawdziwej kawy, a nie tego świństwa z
automatu.
- Na to wychodzi. – Chłopak obserwował
mnie uważnie. Siedzimy tutaj dopiero od paru minut, ale dzieciak wydaje się
naprawdę w porządku. – Znaczy, że ty jesteś tutaj z tymi facetami, którzy
gadają teraz z Nickiem Grimshawem?
- Pracuję z nimi. – Nie uważam, żeby
koniecznym było, abym mówiła mu, że Jared to mój narzeczony. - Ty też pewnie na
wywiad?
- W zasadzie, to prowadzimy dziś z
chłopakami audycje radiowe. Każdy z nas dostani e po dwie godziny na antenie –
powiedział. – Liam zaczyna, a my z chłopakami uznaliśmy, że będziemy mu
towarzyszyć przynajmniej na początku.
- Miło z waszej strony. - Upiłam kolejny łyk kawy i poczułam, że ktoś
kładzie mi na ramionach dłonie. Nie musiałam się zbytnio wysilać, żeby zgadnąć
kto to.
- Jared Leto. – Mężczyzna wyciągnął
przez stolik dłoń do mojego towarzysza.
- Harry Styles. – Nastolatek podniósł
się i odwzajemnił gest uśmiechając się szeroko. Wygląda na to, że wie kim jest
Jay.
- Słońce, musimy się zbierać. – Leto
delikatnie zacisnął dłoń na moim ramieniu, co było raczej przyjemne niż
bolesne. – Shannon i Tomo czekają w holu.
- Jasne. – Podniosłam się i spojrzałam
na Harry’ego. – Bardzo miło było cię poznać. I dzięki za kawę. – Pocałowałam
chłopaka w policzek wiedząc, że to tylko wzmocni zazdrość Jareda. Jest świetnym
aktorem, ale nie potrafi całkowicie ukryć swoich uczuć.
- To ja dziękuję. – Styles skłonił się
teatralnie, gdy Jared pomagał mi ubrać płaszcz.
- Do zobaczenia. – Pożegnałam się i razem
z narzeczonym wyszłam z kawiarenki. Jared objął mnie ramieniem tak mocno, że
nawet gdybym chciała, nie mogłabym się obejrzeć za siebie. – Jesteś zazdrosny?
– spytałam cicho.
- Nie – mruknął obrażonym tonem, co mnie
jedynie rozbawiło.
- Przecież wiesz, że nie masz o co. –
pocałowałam go w policzek.
- Nie jestem zazdrosny – burknął, a ja
roześmiałam się głośno.
- Ava, a ty wiesz, że to może pod pedofilie
podchodzić? – Shannon uśmiechnął się do mnie złośliwie. – Wyciągnęłaś na randkę
dzieciaka. – Objął mnie z drugiej strony, a Tomo parsknął śmiechem widząc minę
Jareda na wzmiankę o randce.
- Jesteś większym pedofilem obejmując
mnie teraz niż ja pijąc kawę z Harrym – rzuciłam wesołym tonom czując jak Jay
przyciąga mnie mocniej do siebie, jakby chcąc odciągnąć od brata. – I to nie
była żadna randka. Rozlał moją kawę, więc w ramach przeprosin zabrał mnie do
kawiarni. Nic wielkiego, starał się być miły.
- Klasyczny sposób podrywu. – Tomo
posłał mi znaczący uśmiech. – Pilnuj sobie Leto kobiety, bo ci ją w końcu dzieciak
sprzed nosa zwinie.
- Ufam jej – syknął Jay, ale jego mina
mówiła zupełnie co innego.
- Jasne. – Shannon i Tomo roześmiali się
i zatrzymali taksówkę, która miała nas zabrać do hotelu.
- Walcie się – warknął Jared i objął mnie,
gdy dopadła go grupa fanek.
-Jared, wyłaź już! – warknęłam, gdy
facet nadal siedział w łazience, a na dole czekała na nas taksówka mająca
zabrać nas do mojego brata. Na spotkanie z nimi mieliśmy zaplanowane
maksymalnie trzy godziny, a później bezpośrednio stamtąd mieliśmy pojechać na
Wembley.
- No już – mruknął mężczyzna wchodząc do
pokoju. Ubrany w ciemne jeansy i czarną koszulę wyglądał cholernie seksownie. –
Szykujesz się dłużej niż ja.
- Staram się dorównać ci urodą – zaśmiał
się cicho i przyciągnął do siebie. Chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę
i jego usta trafiły na mój policzek.
- Musimy iść. – Poprawiłam sukienkę jaką
na sobie miałam i otworzyłam drzwi dając mu do zrozumienia, że musimy
wychodzić.
- Okay. – Szybko ubrał swój płaszcz i
splatając nasze palce ruszył do windy.
Przed hotelem, jak zawsze, stała spora
grupka fanów, czekająca, aż któryś z chłopaków się im pokaże. Gdy wyszliśmy,
parę dziewczyn zaczęło piszczeć, a reszta przekrzykiwała się chcąc choć chwilę
porozmawiać z Jaredem. Leto chciał na chwilę przystanąć z nimi, jak to zwykle
robił, ale nie pozwoliłam na to. Nie mieliśmy czasu na fanów. Poza tym, teraz
był jego prywatny czas i był on całkowicie zarezerwowany dla nas. Fani mieli go
dla siebie, aż za często.
- Na 638 Harrow Road Kensal Green proszę
– zwróciłam się do taksówkarza. Mężczyzna jedynie skinął głową i ruszył, a ja
zapatrzyłam się na Londyn.
Zegarek wskazywał parę minut po
czwartej, więc jak to w zimie, zaczynało robić się ciemno. Do tego dochodziły
jeszcze szare chmury wiszące nad nadal obwieszonym świątecznymi dekoracjami
miastem. Wszystko to sprawiało, że nabierało ono jakiejś magii. Nie wiem
dlaczego, ale już podczas pierwszej wizyty tutaj, polubiłam to miejsca. Stare,
zabytkowe kamienice, wąskie uliczki, czarne taksówki i czerwone autobusy… Już
wiem dlaczego mój braciszek tak chętnie zamieszkał tu na stałe. Czasem myślę,
że sama chętnie osiedliłabym się w miejscu tak pełnym historii.
Jay nie przepada za Londynem. Zdecydowanie
woli ten swój Paryż, który uważa, za niesamowicie romantyczny. Nie rozumiem co jest
tam takiego wyjątkowego? Zatłoczone Champs-Elysees? Wieża Eiffla? To francuskie
zamiłowanie do…
- Ava. – Poczułam delikatne
szturchnięcie i spojrzałam na Jay’a. – Jesteśmy.
- Ohh... – Uśmiechnęłam się
przepraszająco do taksówkarza i szybko zapłaciłam za kurs. Jared nie lubił, gdy
ja płaciłam, ale tym razem nie miał wyjścia. W jego portfelu znajdowały się
tylko dolary, a tymi raczej nie zapłaciłby.
Seth mieszkał w niewielkiej, ale pięknej
kamienicy z szerokimi, drewnianymi schodami na wprost wejścia i dwoma windami
gdzieś z boku. Jego mieszkanie znajduje się na drugim piętrze, więc pociągnęłam
Jareda w stronę schodów, chcąc zobaczyć jak najwięcej. Ściany holu miały beżowy
kolor i do polowy wyłożone były ciemną boazerią.
-
Jesteście. – Drzwi otworzył nam uśmiechnięty braciszek i uściskał mnie mocno
zaraz po tym jak weszliśmy z Jay’em do środka. Ubrany był w czarne, dopasowane spodnie
i białą koszulę rozpiętą pod szyją. Gdy Seth witał się z moim narzeczonym, na
niewielkim korytarzyku pojawiła się Leanne. Wyglądała naprawdę ślicznie, w
sięgającej kolan kremowej sukience delikatnie opływającej jej spory, ciążowy
brzuszek i z nieśmiałym uśmiechem na twarzy.
- Hej. – Podeszłam do niej i ostrożnie
przytuliłam. Podczas świąt zdążyłam ją naprawdę bardzo polubić. Jest zupełnym
przeciwieństwem mojego braciszka, a podobno przeciwieństwa się przyciągają. –
Jak się czujesz?
- Świetnie. – Posłała mi promienny
uśmiech i spojrzała ponad moim ramieniem.
- To jest właśnie Jared, mój narzeczony.
– Przedstawiłam mężczyznę, który jedną ręką właśnie objął mnie w pasie. – A to
Leanne, moja przyszła bratowa.
- Bardzo miło mi cię poznać. – Jay
posłał jej ten swój czarujący uśmiech, o który byłam cholernie zazdrosna, za
każdym razem, gdy to nie ja byłam jego adresatką.
- Wzajemnie. – Dziewczyna speszyła się i
przeniosła wzrok na mojego braciszka, który właśnie objął ją, biorąc przykład z
Jareda.
- Tak właściwie, to mamy do was z Leanne
małą prośbę. – Seth uśmiechnął się do nas niewinnie, gdy weszliśmy do
niewielkiego salony i usiedliśmy przy stoliku do kawy.
- Do nas? – Nie miałam zielonego pojęcia
czego mogliby chcieć. Seth o niczym nie wspominał... Albo ja nie słuchałam go
zbyt uważnie.
- Chcielibyśmy, żebyście zostali
świadkami na naszym ślubie. – Dziewczyna przysunęła się bliżej mojego brata i
splotła ich palce.
- Oh, jasne. – Uśmiechnęłam się szeroko.
Czyżby ustalili datę ślubu? A może by tak zorganizować podwójną uroczystość? My
i oni? Uwaga mamy rozłożyłaby się wtedy między mnie i Setha…
- Kiedy? – spytał Jared odrywając mnie
od moich myśli.
- Dzisiaj – rzucił Seth, jakby to było
coś oczywistego.
- Słucham? – Spojrzałam na brata jak na
kosmitę. – Dziś?
- Z przyjemnością zostaniemy waszymi
świadkami. – Jared widząc moją reakcję, przejął inicjatywę.
~*~
I jest kolejny rozdział.
Seth bierze ślub. Co o tym sądzicie? Do tego mamusie już wkroczyły do akcji, jeśli chodzi o uroczystość Avy i Jay'a. :D
Ava niby wybaczyła Jaredowi, ale jednak go jeszcze sprawdza.
Kawa z Harrym z One Direction.
To dlatego, że ostatnio uwielbiam ich piosenkę Little Things.
Poza tym razem z przyjaciółką doszłyśmy do wniosku, że Jay musi się dowiedzieć iż Ava podoba się nie tylko starszym od niej facetom. Również młodsi są nią zainteresowani. :P
No i na koniec chciałam Wam wszystkim życzyć spokojnych, ciepłych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia.
Szcęśliwego Nowego Roku nie życzę, bo mam nadzieję napisać kolejny rozdział jeszcze przed sylwestrem.
Trzymajcie się cieplutko.
Pozdrawiam. :D
Wow! Kawa z Harrym mnie zaskoczyła - spodziewałem się raczej ponownego spotkania z Adamem aniżeli nagłego wysoku one direction :p No Ava, zazdrości ci pewnie teraz jakieś 3/4 globu!
OdpowiedzUsuńMamy Jaya i Avy zrobią szum. Dam głowę że jak przyjdzie im wybierać sukienkę dla Avy to będzie wyglądała jak śnieżna kula :D
Seth coś wymyślił w tej swojej łeptynie i ciekawa jestem dlaczego tak nagle ten ślub i bez rodziny..
Wesołych świąt Tobie również :)
Myślę, że spotkania z Adamem w przyszłości są bardzo możliwe, w końcu siedzą w tej samej branży.
UsuńA tym razem Jared miał zobaczyć, że zagrożenie jest też w młodszych od Avy facetach. Gdzieś kiedyś trafiłam na wzmiankę o tym, że Harry lubi umawiać się ze starszymi od siebie kobietami i pewnie dlatego akurat on tutaj trafił.
Oh, zapewniam Cię, że wybór sukienki, to będzie działka Avy i Vicky przede wszystkim. To ślub z rockmenem, ona nie może mieć na sobie klasycznej kreacji. Sukienka, którą dla niej znalazłam na pewno wzbudzi spore zainteresowanie. :D
Seth chyba wolał uniknąć tego co spadło na Avę w związku ze ślubem. On weźmie cichy ślub, a mama odbije to sobie organizując przyjęcie Avy.
Wesołych świąt. :)
Grzeczny Jared. Może i zazdrosny, ale przynajmniej teraz się panuje :D Postęp :)
OdpowiedzUsuńI już wyobrażam sobie ich przyjęcie, na pewno mamy Avy ani Dziada nie dadzą zrobić nic skromnego. Już nie mogę się doczekać <3
Wesołych świąt :)
Spróbowałby się nie pilnować... Ava jest zdolna do wszystkiego, gdy jest zła. Jay może być zazdrosny, ale nie ma prawa robić awantur. :)
UsuńMamusie na pewno się popiszą rozmiarami przyjęcia. W końcu wyprawiają pierwszy ślub własnych dzieci!
Wesołych świąt. :)
Ale świetnie napisane! Normalnie jak nie ty. ;D Zajebiście. ^^ Ave mi sie podoba, dobra dziewczyna. Niech go trochę podręczy, hyhyyhyhy. ;3
OdpowiedzUsuńSerio jak nie ja? Hmm... Grunt, że Ci się podoba. :)
UsuńWchodzę rano na bloga i co widzę, miłą niespodziankę w postaci nowego rozdziału :D Dzięki , za taki prezent na święta.
OdpowiedzUsuńCzytało się bardzo przyjemnie no i ten ślub , jestem ciekawa jak to zrobią. Chodzi mi o czas , przecież Marsi mają grać koncert.
Ava , nie ładnie tak denerwować Jay'a ale podoba mi się w takiej wersji.
Żeby ten ślub , planowany przez mamy nie okazał się katastrofą.
Wesołych świąt ^^.
Cieszę się, że zrobiłam Ci miłą niespodziankę. :)
UsuńMam wrażenie, że Ava nabiera coraz więcej moich cech. Z tym robieniem na złość Jaredowi i nie odpuszczaniem łatwo, jest zupełnie jak ja.
Ona jeszcze nie raz go zdenerwuje. :D I vice versa.
Mamy już się postarają, żeby katastrofy nie było. :D
Marry ChristMARS!
Jaredzik jako zazdrośnik jest strasznie uroczy.
OdpowiedzUsuńByleby tylko nie przesadził jak ostatnio.
Ślub Setha i Leannie to będzie coś ! A może Jared i Ava pod wpływem impulsu wezmą ślub razem z nimi. Kurczę,ale się rozmarzyłam.
Czekam na następny !
Wesołych świąt !
Pozdrawiam :)
Wyobraź sobie co zrobiłyby mamusie, gdyby oni wzięli ślub w Londynie. Ja nawet boję się o tym myśleć.
UsuńTeż lubię zazdrosnego Jay'a. Jest wtedy zabawny. :p
Wesołych świąt. :D
No tym 1D to mnie rozwaliłaś do reszty, ale z drugiej strony to Ava nieźle to rozegrała. Zazdrość Jareda, aż kipi z monitora jak się czyta, a wyobrażenie jego obrażonej miny - bezcenne. A jeszcze Shann i Tomo, dogryzający mu za wszelką cenę... ach, to taka wisienka na torcie.
OdpowiedzUsuńNo i końcówka, nieoczekiwany ślub brata Avy, chyba jej się nie spodobał, ale za to mnie spodobała się reakcja Jareda. Taka... spontaniczna. Zobaczymy to tam się urodzi podczas tego ślubu. Tylko proszę, niech J i A nie biorą ślubu w tym samym czasie. JA CHCĘ CZERWONE BUTY!!!
Cieplutko pozdrawiam i również życzę Wesołych Świąt i choć odrobiny śniegu, a w prezencie niekończącej się weny :)
Nie mogłam się oprzeć wplątaniu Harry'ego w akcję. Nie umiem powiedzieć dlaczego, ale jakoś on mi najlepiej pasował do tej scenki.
UsuńSpokojnie, czerwone szpilki będą. Constance i Vanessa nie wybaczyłyby im ślubu w tajemnicy.
Wesołych!
Rozdział jak zawsze super <3 kocham <3 weny życzę <3
OdpowiedzUsuń