czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 44


- Pieprzony ignorant! – syknęłam wściekle wrzucając do leżącej na łóżku walizki ostatnią parę jeansów. Jakim prawem z jednej, głupiej rozmowy śmiał wywnioskować, że chcę go zdradzić?! Przecież nigdy nawet nie spojrzałam a innego faceta w taki sposób, w jaki patrzę na niego! Fakt, rozmawiałam z Adamem, śmiałam się z jego żartów i przyjmowałam komplementy, ale tylko i wyłącznie na czysto koleżeńskich zasadach. Siedziałam sama, on podszedł, był miły, więc ja też próbowałam taka być. I co z tego mam? Wojnę z narzeczonym uważającym mnie za łatwą panienkę, która oddałaby się pierwszemu lepszemu. Byłam pewna, że skoro zdecydował się uczynić mnie swoją żoną, wie, że tylko on jest ważny. Ale najwidoczniej się myliłam.  Sama nie wiem co sobie wyobrażałam? Że wszystko będzie cudownie? Że wiecznie będziemy szczęśliwi? Że znalazłam jakiegoś pieprzonego księcia z bajki? Książę jednak ma wady. Albo może to ja jestem księżniczką z innej opowieści? Może siedemnaście lat to rzeczywiście zbyt duża różnica wieku dla nas? Może nie jesteśmy wystarczająco dobrze dobraną parą, żebyśmy umieli sobie z tym poradzić? – Cholera jasna! – jęknęłam i położyłam się na łóżku obok walizki, czując jak w moich oczach zbierają się łzy. Mimo wszystko nie chcę stracić tego idioty. Zdenerwował mnie potwornie, jego słowa zraniły mnie niewyobrażalnie, ale nie przeżyję jeśli teraz to się skończy.
Sama nie zauważyłam kiedy zasnęłam płacząc przez tego dupka. Gdy się obudziłam, zegarek wskazywał parę minut po siódmej. Pokój był oświetlony przez słońce, ale dzięki północnym oknom, nie raziło ono w oczy. Obróciłam się przodem do pokoju i zauważyłam, że koło mnie nie ma walizki. Jej miejsce zajęła pojedyncza czerwona różą. Uśmiechnęłam się do niej, ale po chwili przypomniałam sobie dlaczego ją dostałam. Jeśli on myśli, że jednym, głupim kwiatkiem odkupi swoje słowa, grubo się myli. To, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru, było zbyt krzywdzące, żeby od tak wybaczyć. Oczywiście nie chcę kończyć tego związku, bo mimo wszystko kocham tego głupka całym sercem, ale może za bardzo próbujemy wszystko przyspieszyć? Może ten incydent miał nam pokazać, że nie jesteśmy gotowi na kolejny krok?
Ciągle zła na Jareda, poszłam szybko do łazienki, żeby przygotować się do wyjścia. Parę minut później, ubrana w wygodne jeansy i t-shirt, ze splecionymi włosami i mocnym makijażem, mającym ukryć dowody tego, że płakałam, złapałam swoje walizki i zeszłam na dół, gdzie spotkałam braci Leto. No tak, Shannon pewnie znowu zostawia samochód w garażu młodszego.
- Ava… - odezwał się cicho Jared.
- Shanny, skarbie, możesz mi pomóc z tymi walizkami? Ja muszę jeszcze laptopa zabrać z salonu. – Całkowicie zignorowałam młodszego Leto. Przyjaciel jedynie uśmiechnął się do mnie zaspany i odebrał ode mnie bagaże, żeby umieścić je w taksówce. Ja, tak jak mówiłam, skierowałam się do salonu i spakowałam do torby laptop, ładowarkę i swój kalendarz.
- Ava, porozmawiajmy. – Koło mnie pojawił się Jared z tą swoją przygnębioną miną. – Ja wiem, że…
- Nie mamy o czym rozmawiać. – przerwałam mu, nie poświęcając jego osobie nawet przelotnego spojrzenia. – Wczoraj powiedziałeś wszystko. – Zadbałam o to, aby mój głos był spokojny i służbowo uprzejmy.
- Proszę cię, Avuś… - jęknął. – Przepraszam…
- Wybacz, muszę sprawdzić co u Shanna. Nie chcesz chyba, żebym nie miała się z kim pieprzyć kiedy nie widzisz – rzuciłam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- To nie jest zabawne – syknął.
- Bo wcale nie miało być. – Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z domu zostawiając narzeczonego samego. Właśnie, czy my nadal jesteśmy narzeczonymi, skoro rzuciłam w Jareda pierścionkiem?


- Kawa… - westchnęliśmy z Shannonem z rozmarzeniem, gdy wkrótce po ustabilizowaniu się lotu stewardessa podała nam parujące kubki z czarnym płynem. Szybko podniosłam swój na wysokość twarzy i wciągnęłam głęboko w płuca ten cudowny aromat, po czym upiłam niewielki łyk gorącego napoju.
- Ava, gdzie masz pierścionek? – Zainteresował się Leto, najwyraźniej dopiero teraz zauważając jego brak na mojej dłoni.
- Jared go ma. – Odstawiłam kubek i posłałam przyjacielowi smutny uśmiech.
- Jak to Jared go ma? Rozstaliście się? – Jego oczy powiększyły się i patrzył na mnie zdziwiony.
- To długa historia.
- Mów. – Zarządził. – Przed nami jeszcze parę godzin lotu. Tylko szczerze!
- Nie mam ochoty o tym opowiadać – mruknęłam.
- A ja nie mam ochoty główkować nad tym co się stało – warknął. – Chcę wiedzieć dlaczego od rana jesteście tacy dziwni i dlaczego, do cholery, Jared z powrotem ma twój pierścionek zaręczynowy!
- Bo nim w jego rzuciłam – mruknęłam pod nosem.
- Czemu?
- No bo ten idiota myśli, że mogłabym go zdradzić. – Na samo wspomnienie poprzedniego wieczoru, ogarniała mnie wściekłość. – Wczoraj, w klubie podczas koncertu dosiadł się do mnie Adam Levine i pogadaliśmy chwilę. Później przyszedł Jared i powiedział, żebyśmy się zbierali, a w domu zarzucił mi, że gdyby tylko Levine mi to zaproponował, pieprzyłabym się z nim. A jak nie z nim to z tobą albo z młodym Way’em.
-I co ty na to?
- Jak to co? Powiedziałam, że pieprzy głupoty, a później dodałam, że nie wiem czy dobrze zrobiłam odrzucając propozycję Stevensona skoro mój narzeczony ma mnie za dziwkę.
- I dlatego rzuciłaś w Jareda pierścionkiem? Bo jest o ciebie zazdrosny? – spytał z niedowierzaniem Shanny. – A ty patrzysz czasem w lustro? Wiesz jak atrakcyjna jesteś? Każdy facet byłby zazdrosny, gdybyś jego była.
- Nie w tym rzecz Shannon – jęknęłam. – Kiedy to była tylko zazdrość, to było nawet miłe. Ale teraz… On mi regularnie nie ufa i to boli, a właśnie o to głupie zaufanie w związku chodzi najbardziej, wiesz?!
- On się po prostu boi, że historia znowu się powtórzy. – Bronił brata.
- Jaka historia?
- No wiesz… Mary i inne… - mruknął.  – Jakby dobrze się zastanowić, każdy związek Jareda kończył się zdradą jego lub kobiety. Nie znałaś go wcześniej, więc nie widzisz jak bardzo się teraz pilnuje, żeby nie kusić losu. I pewnie boi się, żebyś ty przypadkiem nie uległa innemu. Wiesz, jesteś młodsza sporo od niego. Może się bać, że przestanie ci wystarczać.
- Miałeś stać po mojej stronie, a nie jego bronić! – Oburzyłam się.
- Ok, więc co?! Obić mu mordę? – Shann przybrał groźną minę i podciągnął rękawy koszuli.
- Uhhh… - Zmrużyłam oczy. – Bądź poważny!
- Jestem słońce – roześmiał się i mnie przytulił. – Zrobisz jak uważasz, ale dla mnie to kłócicie się o głupoty. Lepiej zajmijcie się ślubem, bo liczę na niezłą imprezkę.


- Ava, teraz musimy porozmawiać! – Jared dopadł mnie wieczorem w łazience, gdy szykując się do snu splatałam włosy. Nigdy nie lubiłam, gdy podczas snu miałam włosy na twarzy. Spojrzałam na niego i wróciłam do swojego zajęcia.  – Nie możesz ignorować mnie wiecznie.
- Nie robię tego – mruknęłam. – Odzywałam się do ciebie dziś.
- Taa, trzy razy – rzucił. – Jak mówiłaś mi, w którym pokoju jesteśmy, gdy przedstawiałaś mi grafik na jutro i jak zadzwoniłem spytać gdzie jesteś, kiedy poszłaś na kawę z Vicky i Emmą.
- I to ci musi wystarczyć. – Minęłam go w drzwiach i podeszłam do swojej walizki, żeby znaleźć ładowarkę do telefonu.
- Boże, Ava, co mam zrobić, żebyś była taka jak wcześniej?! Mam klęknąć?! – W jego głosie słychać było desperację. – Proszę! – odwróciłam  się do niego, gdy opadał na kolana.
- Daruj sobie. – Obrzuciłam go kpiącym spojrzeniem. – Mogłeś myśleć o konsekwencjach jak mówiłeś mi wczoraj, że się puszczam. – Już nie wściekałam się na myśl o tym, co mi powiedział. Teraz to po prostu bolało. Potwornie bolało.
- Tego nie powiedziałem! – Zaperzył się.
- Proszę cię, nie jestem idiotką – syknęłam.
- To ja nim jestem, wiem. – Usiadł na krawędzi łóżka, na którym się położyłam. – Jestem cholernym, skończonym idiotą i pieprzonym zazdrośnikiem, ale nienawidzę gdy inni faceci patrzą na ciebie w taki sposób!
- Jaki?
- Jakby chcieli cię mieć.
- Myślałam, że wiesz, że nikt poza tobą nie może mnie mieć – mruknęłam.
- Wiem, ale mimo to i tak mnie wkurza jak się na ciebie gapią. – Próbował mnie dotknąć, ale odtrąciłam jego dłoń. Wiem doskonale, że jeśli pozwoliłabym się przytulić, pocałować, odpuściłabym mu. A nie jestem na to gotowa. Jego słowa były za bardzo krzywdzące, żeby jego jeden pocałunek i uśmiech mogły je zmazać.

~*~
Miałam się jeszcze wstrzymać z nowym rozdziałem, ale z racji, że poprzedni był tak późno, a ten skończyłam wyjątkowo szybko, wrzucam.
Mam nadzieje, że Wam się podoba.
Chciałam podziękować za wszystkie przemiłe komentarze pod poprzednim postem. Sprawialiście nimi, że ciągle szczerzyłam się jak głupia do komputera.
Dzięki. :*
Aha, nie wiem, czy każdy zauważył, ale dodałam nową kartę na blogu.
Publikuję tam inne swoje teksty. Póki co znalazły się tam między innymi dwie miniaturki w marsowej tematyce, które były trochę za krótkie, żeby wysłać je na Marsowe Miniaturki, ale skoro je napisałam, chciałam, żeby ktokolwiek je przeczytał.

A, i jeszcze jedno. Jeśli ktoś chciałby być informowany na Twitterze o nowościach, zostawcie w komentarzach swoje nicki. 
Pozdrawiam ciepło. :)

16 komentarzy:

  1. Cholera jasna! Czemu mi to robisz? Teraz będę czekać na kolejny rozdział jak głupia i zastanawiać się jak będzie między Jaredem a Avą. ZAJEBISTE <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, widzisz, moja złośliwa natura nie pozwala mi wyjaśnić wszystkiego od razu. :D

      Usuń
    2. KOCHAM <3 ale nie wytrzymam zaraz xD

      Usuń
    3. Dasz radę. Wierzę w Ciebie. :D

      Usuń
    4. Jeśli chcesz to wejdź do mnie http://youjustdidntknowmee.blogspot.com
      Co prawda nie jest to tak dobre jak twoje, ale :D

      Usuń
    5. Bardzo chętnie przeczytam. :D

      Usuń
  2. Dzisiaj się troszeczkę poprzyczepiam do rozdziału. "- Nie robię tego – mruknęłam. – Odzywałam się do ciebie dziś." nie uważasz że ta inwersja tutaj nie pasuje. O wiele lepiej brzmiało by : odzywałam się dzisiaj do ciebie ,albo ostatnie słowo "dziś" zamienić na dzisiaj i już wypowiedz brzmi o wiele lepiej. Rozdział za krótki zdecydowanie. Myślałam że Shannon będzie miał większy wpływ na rozdział , a tu wielkie rozczarowanie. Niby wszystko ładnie , jeśli chodzi o ten wielki "foch" Avy ,ale nie uważasz że to jej ciągłe milczenie , wygląda jakby miała 7 lat. Dorośli ludzie rozmawiają o problemie , a ona strzela fochy , robi uniki. Powinna mu powiedzieć jak bardzo bolały ją jego słowa i to co się między nimi stało. "- Boże, Ava, co mam zrobić, żebyś była taka jak wcześniej?! Mam klęknąć?! " A tu już w ogóle mi się nie podoba. Ava nie może się tak diametralnie zmieniać. Chociaż zauważyłam ,że lubi uciekać od problemów niż je przedyskutować , a z drugiej strony w samolocie żali się Shannonowi jak to cierpi z powodu Jareda - jednym słowem , kobiety nie ogarniesz. Miał być Shannon , Sara i więcej go miało być nooo :)
    Nie chce żeby teraz przez ten komentarz popsuł Ci się humor , po prostu po przeczytaniu tego rozdziału nie mogłam napisać że mi się podobał. Bo kłamać nie lubię. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie dalszy bieg - no ale to moja wyobraźnia , nie mogę Ci narzucać tego co myślę.
    P.S Ava spotka się z bratem w Londynie , bo skoro jest pokłucona z Jaredem to nie wiem czy do spotkania dojdzie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok. Rozumiem. Nie liczę tylko na pochwały. Czasem i krytyka jest dobra, zwłaszcza, gdy jest uzasadniona, a Twoja jest.
      Przecież był Shannon. Nie mówiła, że Sara też będzie. Na nią przyjdzie czas. Będzie bardzo ważna, ale jeszcze nie w tym momencie. Obiecuję.
      Czy ja wiem, czy foch Avy jest taki wielki? Ona jedno myśli, robi drugie. Ale dlaczego ma nie być zła na niego? Chodziło jej o to, żeby Jay zrozumiał, i udało jej się to.
      No a wizyta u brata będzie. Stanie się coś ważnego. :)

      Dzięki za szczery komentarz.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. No ja zauważyłam od razu. ;D
    Dobrze piszesz, niech się tak szybko nie godzą. Skoro tak długo musiałam czekać na kłótnie, to teraz jestem w raju czytając to wszystko. No ale planu ci nie zmienię, piszesz jak chcesz. I robisz to świetnie. Czekam na następny rozdział . ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki koniec, no nie, prawie się pogodzili, za krótko, buuu!! :< xD
    W ogóle fajny rozdział i pomysł z tą kłótnią. Takie ignorowanie :D
    Jestem ciekawa czy się zejdą...?
    No i styl Ci się rozwija :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Ja nie zauważyłam jakiejś zbytniej poprawy. No jedynie mniej błędów robię. :)
      Cieszę się, że Ci się podoba.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Łoooooo, muszę przyznać, że Ava w swoim obecnym zachowaniu strasznie przypomina mnie. Też od razu nie wybaczam, a co gorsza, później ciężko mi zaufać ponownie tej osobie. Dlatego mam nadzieję, że Jared stanie na rzęsach, żeby tylko Ava mu wybaczyła. Ale swoją drogą fajnie przedstawiłaś punkt widzenia całej tej sytuacji z dwóch perspektyw - męskiej i żeńskiej - za to wielkie brawa:) Ogólnie widać jaki rozdarty musi być Shannon aka Mediator, który zarówno powinien stać murem za bratem, ale Ava - jego najlepsza przyjaciółka też potrzebuje osoby po swojej stronie.
    Świetnie mi się to czytało i nie pogardziłabym jeszcze dłuższym rozdziałem.
    Cieplutko pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję.:)
      Cieszę się, że Ci się podobało. Starałam się. :)
      Może faktyczne rozdziały nie wychodzą mi najdłuższe, ale cały czas nad tym pracuję. Z drugiej strony nie chcę przeciągać ich na siłę, żeby nie wyszło mi jakieś masło maślane, czy coś w ten klimat.

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. Króciutko, króciutko ;< Jaredowi dobrze tak! Zasłużył sobie na takie traktowanie, chociaż nie powiem, chciałabym, żeby już się pogodzili xd No ale może dzięki temu w końcu sobie wbije do tego łba, że Ava go kocha i mu tego nie zrobi ^^ No ale też nie może go wiecznie ignorować, prawda? W każdym razie, mam nadzieję, że następny będzie dłuższy, życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha ! Niech się chłopina męczy jak ją godnie przeprosić ! Dobrze mu tak !
    Zazdrośnik cholerny !
    Shannon jak na prawdziwego przyjaciela przystało wyciągnął z Avy wszystko i doradził.Dobry Zwierzak.
    Czekam na następny !Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń