- Pieprzony ignorant! – syknęłam
wściekle wrzucając do leżącej na łóżku walizki ostatnią parę jeansów. Jakim
prawem z jednej, głupiej rozmowy śmiał wywnioskować, że chcę go zdradzić?!
Przecież nigdy nawet nie spojrzałam a innego faceta w taki sposób, w jaki
patrzę na niego! Fakt, rozmawiałam z Adamem, śmiałam się z jego żartów i
przyjmowałam komplementy, ale tylko i wyłącznie na czysto koleżeńskich
zasadach. Siedziałam sama, on podszedł, był miły, więc ja też próbowałam taka
być. I co z tego mam? Wojnę z narzeczonym uważającym mnie za łatwą panienkę,
która oddałaby się pierwszemu lepszemu. Byłam pewna, że skoro zdecydował się
uczynić mnie swoją żoną, wie, że tylko on jest ważny. Ale najwidoczniej się
myliłam. Sama nie wiem co sobie
wyobrażałam? Że wszystko będzie cudownie? Że wiecznie będziemy szczęśliwi? Że
znalazłam jakiegoś pieprzonego księcia z bajki? Książę jednak ma wady. Albo
może to ja jestem księżniczką z innej opowieści? Może siedemnaście lat to
rzeczywiście zbyt duża różnica wieku dla nas? Może nie jesteśmy wystarczająco
dobrze dobraną parą, żebyśmy umieli sobie z tym poradzić? – Cholera jasna! –
jęknęłam i położyłam się na łóżku obok walizki, czując jak w moich oczach
zbierają się łzy. Mimo wszystko nie chcę stracić tego idioty. Zdenerwował mnie
potwornie, jego słowa zraniły mnie niewyobrażalnie, ale nie przeżyję jeśli
teraz to się skończy.
Sama nie zauważyłam kiedy zasnęłam
płacząc przez tego dupka. Gdy się obudziłam, zegarek wskazywał parę minut po
siódmej. Pokój był oświetlony przez słońce, ale dzięki północnym oknom, nie
raziło ono w oczy. Obróciłam się przodem do pokoju i zauważyłam, że koło mnie
nie ma walizki. Jej miejsce zajęła pojedyncza czerwona różą. Uśmiechnęłam się
do niej, ale po chwili przypomniałam sobie dlaczego ją dostałam. Jeśli on
myśli, że jednym, głupim kwiatkiem odkupi swoje słowa, grubo się myli. To, co
wydarzyło się poprzedniego wieczoru, było zbyt krzywdzące, żeby od tak
wybaczyć. Oczywiście nie chcę kończyć tego związku, bo mimo wszystko kocham
tego głupka całym sercem, ale może za bardzo próbujemy wszystko przyspieszyć?
Może ten incydent miał nam pokazać, że nie jesteśmy gotowi na kolejny krok?
Ciągle zła na Jareda, poszłam szybko do
łazienki, żeby przygotować się do wyjścia. Parę minut później, ubrana w wygodne
jeansy i t-shirt, ze splecionymi włosami i mocnym makijażem, mającym ukryć
dowody tego, że płakałam, złapałam swoje walizki i zeszłam na dół, gdzie
spotkałam braci Leto. No tak, Shannon pewnie znowu zostawia samochód w garażu
młodszego.
- Ava… - odezwał się cicho Jared.
- Shanny, skarbie, możesz mi pomóc z
tymi walizkami? Ja muszę jeszcze laptopa zabrać z salonu. – Całkowicie
zignorowałam młodszego Leto. Przyjaciel jedynie uśmiechnął się do mnie zaspany
i odebrał ode mnie bagaże, żeby umieścić je w taksówce. Ja, tak jak mówiłam,
skierowałam się do salonu i spakowałam do torby laptop, ładowarkę i swój
kalendarz.
- Ava, porozmawiajmy. – Koło mnie
pojawił się Jared z tą swoją przygnębioną miną. – Ja wiem, że…
- Nie mamy o czym rozmawiać. –
przerwałam mu, nie poświęcając jego osobie nawet przelotnego spojrzenia. –
Wczoraj powiedziałeś wszystko. – Zadbałam o to, aby mój głos był spokojny i
służbowo uprzejmy.
- Proszę cię, Avuś… - jęknął. –
Przepraszam…
- Wybacz, muszę sprawdzić co u Shanna.
Nie chcesz chyba, żebym nie miała się z kim pieprzyć kiedy nie widzisz –
rzuciłam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- To nie jest zabawne – syknął.
- Bo wcale nie miało być. – Odwróciłam
się na pięcie i wyszłam z domu zostawiając narzeczonego samego. Właśnie, czy my
nadal jesteśmy narzeczonymi, skoro rzuciłam w Jareda pierścionkiem?
- Kawa… - westchnęliśmy z Shannonem z
rozmarzeniem, gdy wkrótce po ustabilizowaniu się lotu stewardessa podała nam
parujące kubki z czarnym płynem. Szybko podniosłam swój na wysokość twarzy i
wciągnęłam głęboko w płuca ten cudowny aromat, po czym upiłam niewielki łyk
gorącego napoju.
- Ava, gdzie masz pierścionek? – Zainteresował
się Leto, najwyraźniej dopiero teraz zauważając jego brak na mojej dłoni.
- Jared go ma. – Odstawiłam kubek i
posłałam przyjacielowi smutny uśmiech.
- Jak to Jared go ma? Rozstaliście się? –
Jego oczy powiększyły się i patrzył na mnie zdziwiony.
- To długa historia.
- Mów. – Zarządził. – Przed nami jeszcze
parę godzin lotu. Tylko szczerze!
- Nie mam ochoty o tym opowiadać –
mruknęłam.
- A ja nie mam ochoty główkować nad tym
co się stało – warknął. – Chcę wiedzieć dlaczego od rana jesteście tacy dziwni
i dlaczego, do cholery, Jared z powrotem ma twój pierścionek zaręczynowy!
- Bo nim w jego rzuciłam – mruknęłam pod
nosem.
- Czemu?
- No bo ten idiota myśli, że mogłabym go
zdradzić. – Na samo wspomnienie poprzedniego wieczoru, ogarniała mnie
wściekłość. – Wczoraj, w klubie podczas koncertu dosiadł się do mnie Adam
Levine i pogadaliśmy chwilę. Później przyszedł Jared i powiedział, żebyśmy się
zbierali, a w domu zarzucił mi, że gdyby tylko Levine mi to zaproponował,
pieprzyłabym się z nim. A jak nie z nim to z tobą albo z młodym Way’em.
-I co ty na to?
- Jak to co? Powiedziałam, że pieprzy
głupoty, a później dodałam, że nie wiem czy dobrze zrobiłam odrzucając
propozycję Stevensona skoro mój narzeczony ma mnie za dziwkę.
- I dlatego rzuciłaś w Jareda
pierścionkiem? Bo jest o ciebie zazdrosny? – spytał z niedowierzaniem Shanny. –
A ty patrzysz czasem w lustro? Wiesz jak atrakcyjna jesteś? Każdy facet byłby
zazdrosny, gdybyś jego była.
- Nie w tym rzecz Shannon – jęknęłam. –
Kiedy to była tylko zazdrość, to było nawet miłe. Ale teraz… On mi regularnie nie
ufa i to boli, a właśnie o to głupie zaufanie w związku chodzi najbardziej,
wiesz?!
- On się po prostu boi, że historia
znowu się powtórzy. – Bronił brata.
- Jaka historia?
- No wiesz… Mary i inne… - mruknął. – Jakby dobrze się zastanowić, każdy związek
Jareda kończył się zdradą jego lub kobiety. Nie znałaś go wcześniej, więc nie
widzisz jak bardzo się teraz pilnuje, żeby nie kusić losu. I pewnie boi się,
żebyś ty przypadkiem nie uległa innemu. Wiesz, jesteś młodsza sporo od niego.
Może się bać, że przestanie ci wystarczać.
- Miałeś stać po mojej stronie, a nie
jego bronić! – Oburzyłam się.
- Ok, więc co?! Obić mu mordę? – Shann przybrał
groźną minę i podciągnął rękawy koszuli.
- Uhhh… - Zmrużyłam oczy. – Bądź poważny!
- Jestem słońce – roześmiał się i mnie
przytulił. – Zrobisz jak uważasz, ale dla mnie to kłócicie się o głupoty.
Lepiej zajmijcie się ślubem, bo liczę na niezłą imprezkę.
- Ava, teraz musimy porozmawiać! – Jared
dopadł mnie wieczorem w łazience, gdy szykując się do snu splatałam włosy.
Nigdy nie lubiłam, gdy podczas snu miałam włosy na twarzy. Spojrzałam na niego
i wróciłam do swojego zajęcia. – Nie możesz
ignorować mnie wiecznie.
- Nie robię tego – mruknęłam. –
Odzywałam się do ciebie dziś.
- Taa, trzy razy – rzucił. – Jak mówiłaś
mi, w którym pokoju jesteśmy, gdy przedstawiałaś mi grafik na jutro i jak
zadzwoniłem spytać gdzie jesteś, kiedy poszłaś na kawę z Vicky i Emmą.
- I to ci musi wystarczyć. – Minęłam go
w drzwiach i podeszłam do swojej walizki, żeby znaleźć ładowarkę do telefonu.
- Boże, Ava, co mam zrobić, żebyś była
taka jak wcześniej?! Mam klęknąć?! – W jego głosie słychać było desperację. –
Proszę! – odwróciłam się do niego, gdy
opadał na kolana.
- Daruj sobie. – Obrzuciłam go kpiącym
spojrzeniem. – Mogłeś myśleć o konsekwencjach jak mówiłeś mi wczoraj, że się
puszczam. – Już nie wściekałam się na myśl o tym, co mi powiedział. Teraz to po
prostu bolało. Potwornie bolało.
- Tego nie powiedziałem! – Zaperzył się.
- Proszę cię, nie jestem idiotką – syknęłam.
- To ja nim jestem, wiem. – Usiadł na
krawędzi łóżka, na którym się położyłam. – Jestem cholernym, skończonym idiotą
i pieprzonym zazdrośnikiem, ale nienawidzę gdy inni faceci patrzą na ciebie w
taki sposób!
- Jaki?
- Jakby chcieli cię mieć.
- Myślałam, że wiesz, że nikt poza tobą
nie może mnie mieć – mruknęłam.
- Wiem, ale mimo to i tak mnie wkurza
jak się na ciebie gapią. – Próbował mnie dotknąć, ale odtrąciłam jego dłoń.
Wiem doskonale, że jeśli pozwoliłabym się przytulić, pocałować, odpuściłabym
mu. A nie jestem na to gotowa. Jego słowa były za bardzo krzywdzące, żeby jego
jeden pocałunek i uśmiech mogły je zmazać.
~*~
Miałam się jeszcze wstrzymać z nowym rozdziałem, ale z racji, że poprzedni był tak późno, a ten skończyłam wyjątkowo szybko, wrzucam.
Mam nadzieje, że Wam się podoba.
Chciałam podziękować za wszystkie przemiłe komentarze pod poprzednim postem. Sprawialiście nimi, że ciągle szczerzyłam się jak głupia do komputera.
Dzięki. :*
Aha, nie wiem, czy każdy zauważył, ale dodałam nową kartę na blogu.
Publikuję tam inne swoje teksty. Póki co znalazły się tam między innymi dwie miniaturki w marsowej tematyce, które były trochę za krótkie, żeby wysłać je na Marsowe Miniaturki, ale skoro je napisałam, chciałam, żeby ktokolwiek je przeczytał.
A, i jeszcze jedno. Jeśli ktoś chciałby być informowany na Twitterze o nowościach, zostawcie w komentarzach swoje nicki.
A, i jeszcze jedno. Jeśli ktoś chciałby być informowany na Twitterze o nowościach, zostawcie w komentarzach swoje nicki.
Pozdrawiam ciepło. :)
Cholera jasna! Czemu mi to robisz? Teraz będę czekać na kolejny rozdział jak głupia i zastanawiać się jak będzie między Jaredem a Avą. ZAJEBISTE <3
OdpowiedzUsuńAh, widzisz, moja złośliwa natura nie pozwala mi wyjaśnić wszystkiego od razu. :D
UsuńKOCHAM <3 ale nie wytrzymam zaraz xD
UsuńDasz radę. Wierzę w Ciebie. :D
UsuńJeśli chcesz to wejdź do mnie http://youjustdidntknowmee.blogspot.com
UsuńCo prawda nie jest to tak dobre jak twoje, ale :D
Bardzo chętnie przeczytam. :D
UsuńDzisiaj się troszeczkę poprzyczepiam do rozdziału. "- Nie robię tego – mruknęłam. – Odzywałam się do ciebie dziś." nie uważasz że ta inwersja tutaj nie pasuje. O wiele lepiej brzmiało by : odzywałam się dzisiaj do ciebie ,albo ostatnie słowo "dziś" zamienić na dzisiaj i już wypowiedz brzmi o wiele lepiej. Rozdział za krótki zdecydowanie. Myślałam że Shannon będzie miał większy wpływ na rozdział , a tu wielkie rozczarowanie. Niby wszystko ładnie , jeśli chodzi o ten wielki "foch" Avy ,ale nie uważasz że to jej ciągłe milczenie , wygląda jakby miała 7 lat. Dorośli ludzie rozmawiają o problemie , a ona strzela fochy , robi uniki. Powinna mu powiedzieć jak bardzo bolały ją jego słowa i to co się między nimi stało. "- Boże, Ava, co mam zrobić, żebyś była taka jak wcześniej?! Mam klęknąć?! " A tu już w ogóle mi się nie podoba. Ava nie może się tak diametralnie zmieniać. Chociaż zauważyłam ,że lubi uciekać od problemów niż je przedyskutować , a z drugiej strony w samolocie żali się Shannonowi jak to cierpi z powodu Jareda - jednym słowem , kobiety nie ogarniesz. Miał być Shannon , Sara i więcej go miało być nooo :)
OdpowiedzUsuńNie chce żeby teraz przez ten komentarz popsuł Ci się humor , po prostu po przeczytaniu tego rozdziału nie mogłam napisać że mi się podobał. Bo kłamać nie lubię. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie dalszy bieg - no ale to moja wyobraźnia , nie mogę Ci narzucać tego co myślę.
P.S Ava spotka się z bratem w Londynie , bo skoro jest pokłucona z Jaredem to nie wiem czy do spotkania dojdzie ?
Ok. Rozumiem. Nie liczę tylko na pochwały. Czasem i krytyka jest dobra, zwłaszcza, gdy jest uzasadniona, a Twoja jest.
UsuńPrzecież był Shannon. Nie mówiła, że Sara też będzie. Na nią przyjdzie czas. Będzie bardzo ważna, ale jeszcze nie w tym momencie. Obiecuję.
Czy ja wiem, czy foch Avy jest taki wielki? Ona jedno myśli, robi drugie. Ale dlaczego ma nie być zła na niego? Chodziło jej o to, żeby Jay zrozumiał, i udało jej się to.
No a wizyta u brata będzie. Stanie się coś ważnego. :)
Dzięki za szczery komentarz.
Pozdrawiam.
No ja zauważyłam od razu. ;D
OdpowiedzUsuńDobrze piszesz, niech się tak szybko nie godzą. Skoro tak długo musiałam czekać na kłótnie, to teraz jestem w raju czytając to wszystko. No ale planu ci nie zmienię, piszesz jak chcesz. I robisz to świetnie. Czekam na następny rozdział . ;)
Dziękuję. :)
UsuńJaki koniec, no nie, prawie się pogodzili, za krótko, buuu!! :< xD
OdpowiedzUsuńW ogóle fajny rozdział i pomysł z tą kłótnią. Takie ignorowanie :D
Jestem ciekawa czy się zejdą...?
No i styl Ci się rozwija :D
Serio? Ja nie zauważyłam jakiejś zbytniej poprawy. No jedynie mniej błędów robię. :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba.
Pozdrawiam.
Łoooooo, muszę przyznać, że Ava w swoim obecnym zachowaniu strasznie przypomina mnie. Też od razu nie wybaczam, a co gorsza, później ciężko mi zaufać ponownie tej osobie. Dlatego mam nadzieję, że Jared stanie na rzęsach, żeby tylko Ava mu wybaczyła. Ale swoją drogą fajnie przedstawiłaś punkt widzenia całej tej sytuacji z dwóch perspektyw - męskiej i żeńskiej - za to wielkie brawa:) Ogólnie widać jaki rozdarty musi być Shannon aka Mediator, który zarówno powinien stać murem za bratem, ale Ava - jego najlepsza przyjaciółka też potrzebuje osoby po swojej stronie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie mi się to czytało i nie pogardziłabym jeszcze dłuższym rozdziałem.
Cieplutko pozdrawiam :D
Haha, dziękuję.:)
UsuńCieszę się, że Ci się podobało. Starałam się. :)
Może faktyczne rozdziały nie wychodzą mi najdłuższe, ale cały czas nad tym pracuję. Z drugiej strony nie chcę przeciągać ich na siłę, żeby nie wyszło mi jakieś masło maślane, czy coś w ten klimat.
Pozdrawiam. :)
Króciutko, króciutko ;< Jaredowi dobrze tak! Zasłużył sobie na takie traktowanie, chociaż nie powiem, chciałabym, żeby już się pogodzili xd No ale może dzięki temu w końcu sobie wbije do tego łba, że Ava go kocha i mu tego nie zrobi ^^ No ale też nie może go wiecznie ignorować, prawda? W każdym razie, mam nadzieję, że następny będzie dłuższy, życzę weny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHa ! Niech się chłopina męczy jak ją godnie przeprosić ! Dobrze mu tak !
OdpowiedzUsuńZazdrośnik cholerny !
Shannon jak na prawdziwego przyjaciela przystało wyciągnął z Avy wszystko i doradził.Dobry Zwierzak.
Czekam na następny !Życzę weny i pozdrawiam :)