wtorek, 9 października 2012

Rozdział 37


- Vicky, jak Tomo? - weszłam do hotelowego pokoju małżeństwa. Za chwilę jedziemy z Jaredem na lotnisko, więc chciałam wiedzieć w jakim stanie jest reszta zespołu.
- Żyję. - usłyszałam jęk z łazienki i rzuciłam pytające spojrzenie siedzącej na łóżku przyjaciółce.
- Tam jest cicho i ciemno. - wytłumaczyła. - Ja tutaj za głośno stukam w klawiaturę.
- Tomuś, potrzebujesz coś? - podeszłam do drzwi.
- Ciszy.
- A jak tam Shannon? - spytała Vicky. Obaj panowie ostatniej nocy nieźle zaszaleli.
- Znasz go. Może tak się spić, że nie będzie w stanie podnieść głowy znad stołu, a następnego dnia będzie tylko niewyspany.
- To co? Odsypia?
- Żartujesz? - zaśmiałam się. - Poleciał do Sary. Proponowaliśmy mu z Jay'em, żeby pojechał  z nami do Dallas, bo mama pewnie się za nim stęskniła, tyle, że on nie chce.
- Ale weź powiedz mu, że z Sarą to coś poważnego, a będzie zaklinał się, że to tylko przyjaźń. - Vicky zamknęła swój laptop.
- Trzeba go będzie jakoś inaczej podejść, żeby dowiedzieć się wszystkiego. - przysiadłam obok niej.
- Właśnie. Uwielbiam Emmę, ale ona jest jeszcze młodziutka. Sara bardziej do niego pasuje, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. - Vicky ściszyła trochę głos, żebyśmy nie przeszkadzały Tomo.
- Masz rację, ale martwię się, żeby Shannon nie próbował na siłę leczyć się Sarą z Emmy. - dorzuciłam.
- Swoją drogą, rozmawiałaś z Em?
- Tylko służbowo. Ale blondyna ma być na koncercie w Dallas, więc spróbuję z nią porozmawiać. Trochę mi głupio, że taka niby ze mnie przyjaciółka, a od wyjazdu z Los Angeles nie miałam nawet czasu zadzwonić, spytać jak sie czuje, co z dzieckiem... - spuściłam głowę zdając sobie sprawę, że tak potwornie skupiłam się na sobie, zaręczynach, Shannonie i Sarze, ślicznej Annabelle, która kręci się
wokół Jay'a, że zapomniałam o przyjaciółce.
- Nie przesadzaj. Miałaś na głowie zespół, a poza tym masz swoje życie. Gdyby działo się coś złego, Emma na pewno zadzwoniłaby. - powiedziała twardo Vicky.
- Tak, czy inaczej, pogadam z nią jak pojawi się w Dallas. - postanowiłam.
- Ava, liczysz na to, że samolot na nas zaczeka? - do pokoju wszedł Jared.
- Przecież już idę. - wstałam i powoli ruszyłam do drzwi. - Vicky, przypilnuj mi chłopaków, proszę. Niech nic tu nie zostawią. - uśmiechnęłam się błagalnie do przyjaciółki. - Wszystkie papierkowe
sprawy już załatwiłam, wy tylko oddacie klucze. Samolot macie pojutrze o 10 rano z lotniska Kennedy'ego. Bilety odbierzecie na miejs...
- Damy radę. - zapewniła przerywając mi.
- Ok. Więc do zobaczenia. - wyszłam na korytarz i zamknęłam drzwi.


- Avuś! - prawie straciłam równowagę, gdy mama uściskała mnie na lotnisku w Dallas. - Myślałam, że się nie doczekam.
- Lot był opóźniony. - odsunęłam się od rodzicielki. - Jay jest ze mną. - wskazałam na narzeczonego.
- Cieszę się. - mama podeszła do Jareda i ucałowała jego policzek. - A Shannon nie chciał przylecieć?
- Woli siedzieć w Nowym Jorku z Sarą. - mruknęłam. - Będzie tu pojutrze, na koncercie.
- Ty i Jared oczywiście do tego czasu zostaniecie u nas. - mama złapała mnie pod rękę i uśmiechnęła się ciepło do Leto. - A teraz powiedz mi co to za Sara? Ostatnio miał być z tą twoją Emmą.
- Podobno ją znasz. Była sąsiadką Shannona w czasie studiów. - wytłumaczyłam, gdy wyszliśmy na parking. Mama szybko poprowadziła nas do samochodu. Jared wkładał nasze walizki do bagażnika, a mama obserwowała go uważnie.
- Ojciec wie, że chodzicie ze sobą, więc możecie z Jaredem mieszkać razem, u ciebie w pokoju. - uśmiechnęła się do mnie pogodnie. - A Sara to była przemiła dziewczyna. Lubiłam ją, gdy odwiedzałam Shannona w Nowym Jorku. - opowiadała, gdy wsiedliśmy do auta. - Jest w jego wieku,
studiowała coś z ekonomią związane. Kilka tygodni po studiach wyjechała do Australii i kontakt się urwał.
- Wróciła niedawno do Stanów. Jest agentem ubezpieczeniowym i ma syna. - poinformowałam mamę. - Pasują do siebie z Shannonem.
- Ava w ciągu jednego wieczoru zdążyła wypatrzeć w niej kandydatkę na potencjalną żonę dla Shannona. - dorzucił Jared.
- I dobrze. Obaj powinniście mieć już żony i po dwójce dzieci. - mama spojrzała na Jareda z miną mówiącą, że to ona wie lepiej. - Ale Ava ma jeszcze czas na rodzenie. - pogroziła mu palcem.
- Zapamiętam. - zapewnił, kiedy mama parkowała na podjeździe przed domem.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęła się wysiadając.
- Mamo, idź do domu. My weźmiemy walizki i przyjdziemy. - poprosiłam, a mama jedynie skinęła głową i ruszyła do drzwi. - Kiedy im powiemy? - spytałam, gdy Jared otwierał bagażnik.
- Nie wiem, to zależy od ciebie. - niby uśmiechał się, ale widziałam, że jest zdenerwowany.
- Chyba nie ma na co czekać. - przytuliłam się do niego. - Mama od razu wypatrzy pierścionek.
- Jak uważasz. - rozluźnił się odrobinę. - Chodźmy, czekają na nas. - złapał nasze walizki i ruszył w kierunku domu. Ja zamknęłam samochód i dogoniłam go. Otworzyłam drzwi i weszliśmy.
- Już się bałem, że zabłądziliście. - tata czekał na nas w korytarzu.
- Zabieraliśmy bagaże. - uściskałam ojca i złożyłam na jego policzku pocałunek.
- Jared. - tata z uśmiechem podał rękę mojemu facetowi, na co Jay odpowiedział tym samym gestem.
- Miło cię widzieć. - Leto zaserwował mu swój firmowy uśmiech.
- Napijecie się czegoś? - tata skierował się do kuchni.
- Właściwie, to... - spojrzałam na Jareda i ściskając jego dłoń, poszłam za ojcem. - Chcemy wam coś powiedzieć.
- Słuchamy. - mama stała przy półce i wyciągała kubki.
- Coś ważnego. - dodał Jared i oboje rodzice spojrzeli na nas uważnie.
- Jesteś w ciąży? - twarz taty przybrała groźny wyraz. - Seth zaczął tak samo jak przyjechał z Leanne.
- Nie jestem. - uśmiechnęłam się, gdy Jared mocniej ścisnął moją dłoń. - I nie planuję w najbliższym czasie być, uprzedzając twoje pytanie, tatuś.
- Twój brat też nie planował, a za trzy miesiące będę dziadkiem. - tata usiadł przy stole, ale nadal mierzył nas przenikliwym spojrzeniem.
- Xavier. - syknęła mama. - Daj im mówić. - uśmiechnęła sie ciepło do mnie i Jareda.
- Bez zbędnego owijania w bawełnę, proszę. - rzucił tata.
- Dwa dni temu oświadczyłem się Avie. - Jared przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem.
- Słucham? - tata wyglądał jakby zobaczył ducha.
- Zaręczyliśmy się. - powtórzyłam odrobinę przestraszona reakcją taty.
- To głupota. - wstał i wyszedł z kuchni.
- Mamo... - jęknęłam. Nie tak to sobie wyobrażałam.
- Ojciec po prostu jest zazdrosny. - uśmiechnęła się ciepło. - Odbierasz mu mała córeczkę, Jared. - wstała i uściskała go. - Ale pamiętaj, jeden wnuk mi wystarczy. - zaśmiała się.
- Mamo. - uśmiechnęłam się i ja. - Ty tylko o jednym. My w trasie pracujemy, a nie...
- Obiecuję, że najpierw weźmiemy ślub i dopiero zaczniemy myśleć o dziecku. - odezwał się Jared całując mnie w policzek.
- A teraz pokaż pierścionek. - mama wyciągnęła do mnie dłoń, a ja dałam jej swoją. - Pierścionek Constance? - spojrzała na Jareda uśmiechając się szeroko.
- Słucham? - zmarszczyłam brwi.
- Ten pierścionek moją mama dostała od swojej w dniu ślubu. To zaręczynowy pierścionek babci. - wytłumaczył  mi Jared.
- Przez tych parę lat jak mieszkaliście  tutaj, nigdy nie widziałam, żeby Constance go zdejmowała. - mama nadal ściskała moją dłoń.
- Bo tego nie robiła. - odparł.
- A co ze ślubem? - zainteresowała się mama.
- To zależy tylko od Avy. - Jared posłał nam obu szeroki uśmiech.
- Jak ustalimy termin, na pewno, mamuś, dam ci znać. - pocałowałam ją w policzek.


- Xavier jak widać nie jest szczęśliwy z powodu tych zaręczyn. - powiedział półgłosem Jared pomagając mi zmywać naczynia po kolacji.
- Też to zauważyłam. - podczas posiłku tata zupełnie ignorował każdą wymiankę o moim związku z Jaredem. - Jutro z nim porozmawiam. - obiecałam.
- Może ja powinienem?
- Nie. - pogłaskałam go po policzku mokrą dłonią. - Pójdę do niego do pracy i wyciągnę na lunch. - pocałowałam go.
- Przekonasz go? - uśmiechnął się pogodnie.
- Jestem jego małą córeczką. - zaśmiałam się. - Ma do mnie słabość.
- Nie taką znowu małą. - objął mnie i pocałował.
- I już nie tylko jego. - dodałam wracając do zmywania.
- Musiał się liczyć z tym, że kiedyś będziesz chciała wyjść za mąż.
- Nie sądził, że tak szybko. - usprawiedliwiłam ojca.
- I że twój przyszły mąż będzie tylko rok młodszy od niego. - mruknął.
- To akurat jest najmniej istotne. - podałam mu do wytarcia ostatni talerz. - Jared... - oparłam się o szafkę. - Pamiętasz naszą rozmowę z wigilii?
- Tą w nocy? Pamiętam.
- Mówiłeś, że chciałbyś mieć dużą rodzinę.
- Tak. - uśmiechnął się pod nosem. - Dom w Los Angeles jest duży, w sam raz dla dużej rodziny.
- Jak dużej? - spytałam, gdy schował wytarty talerz i stanął przodem do mnie.
- Nie wiem. - mruknął. - Ty, ja i dwójka, może trójka dzieci. - odpłynął na chwilę myślami. - Ava, czy ty...
- Nie. - zaprzeczyłam z uśmiechem. - Nie jestem w ciąży.
- Więc czemu pytasz?
- Po prostu chciałam wiedzieć. - pozwoliłam się przytulić i pocałować.
 

6 komentarzy:

  1. Esuuu, ja taki zaciesz, że Ava w ciąży, a tu jeb! xD A może ona coś ukrywa, co? Powiedz, że ukrywa! :c Chociaż ojciec wtedy miałby dożywotniego focha na nią... No nic, mam nadzieję, że pogodzi się z tatusiem i czekam na następny! No i ślub, hue, hue! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie. Obiecuję i ślub, i ciążę, ale jeszcze nie teraz.

      Dzięki za komentarz. :)

      Usuń
  2. No nie sądziłam ,że ojciec Avy będzie przeciwko.. A wydawało się tak pięknie. Rozmowa z Jaredem przy zmywaniu bardzo mi się spodobała. Widać nich tyle zrozumienia , są dla siebie stworzeni. Co do Emmy , mam nadzieję ,że Ava nie zerwie z nią kontaktu.

    Jak zwykle cudownie , życzę dalszej weny twórczej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ejj! też już myślałam, że Ava jest w ciąży a tu takie buuum. Jednak nie. Nie no okej, trzymam za słowo i liczę, ze ślub i dzidziaki bedą.;D a tego.. ze ojciec Avy jest rpzeciwnyu? Tym to mnie zaskoczyłaś, serio. ale.. ale w sumie nie ejst dzięki temu zbyt cukierkowo więc można uznać to za plus.;)
    Shannon..ciekawa jestem kiedy u niego zacznie się dziać dość pozytywnie.;) Tak czy inaczej..czekam na kolejny;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha, też się bałam reakcji rodziców Avy :D I gdy tylko przeczytałam jak zareagował Xavier, to pomyślałam sobie "no tak, teraz to się na pewno wszystko posypie..." No ale mam nadzieję, że jakoś się Ava z ojcem dogada.
    Pisz szybko, tylko następnym razem nie spojleruj :P Wolę być trzymana w niepewności jeśli chodzi o to, co wydarzy się przyszłości.
    A swoją drogą, też przez moment myślałam, że Ava jednak zaciążyła :D
    Cieplutko pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam : )
    Po tej strasznie długiej przerwie powracam niczym feniks z popiołów i mam zamiar komentować każdy rozdział jaki tu dodasz by zmazać tę haniebną plamę jaką dałam wcześniej. Serio.
    Historia z rozdziału na rozdział robi się coraz lepsza i zdecydowanie coraz ciekawsza - spodobała mi się postać Sary i z ogromną chęcią przeczytałabym spotkanie Shanna z synem swej "koleżanki";) Związek Avy i Jareda zaczyna nabierać tempa i wyglądać coraz to lepiej - ciekawa tylko jestem o co jej teraz z tym powiększeniem rodziny chodzi i dzieciami i w ogóle - może podczas rozmowy z tatem się coś wyjaśni/objawi, nie wiem.. I ciekawe co u Emmy słychać : )
    Pozdrawiam gorąco, raz jeszcze przepraszam za brak odzewu i zaniedbanie ale miałam straszną przeprawę z rzeczami natury technicznej i nie tylko ;x teraz będzie już tylko lepiej : )

    OdpowiedzUsuń