czwartek, 27 września 2012

Rozdział 35


- Widział ktoś rudzielca? - usłyszałam z pokoju obok.
- Shannon, a chcesz w zęby? - krzyknęłam uśmiechając się. Od kiedy spotkaliśmy się wczesnym popołudniem, tak mnie nazywał. Właśnie byliśmy przy Time Square. Organizator przydzielił nam dwa
nieduże, połączone ze sobą pokoje w jednym z budynków za sceną. Było dość ciasno, ale przynajmniej ciepło, bo na dworze temperatura nie należy do najprzyjemniejszych.
- Może innym razem. - zaśmiał się wchodząc do pomieszczenia.
- Więc dlaczego mi przeszkadzasz? - korzystając z okazji, że wszyscy zajęli się technicznymi aspektami koncertu, ja zajęłam się swoją pracą.
- Bo potrzebuję twojej pomocy. - usiadł obok mnie i zamknął mi komputer.
- Słucham. - wyprostowałam się z uśmiechem. Może wreszcie ruszy z miejsca sprawa z Emmą i ciążą.
- Potrzebna mi jedna przepustka za kulisy. - zrobił niewinną minę.
- Przecież masz. - pociągnęłam go za plakietkę zawieszoną na smyczy.
- Jeszcze jedną.
- Dla kogo? - zainteresowałam się.
- Dla znajomej.
- Sary? - spytałam, a on potwierdził skinieniem głowy. - Ale ja nie mam. Jared wziął ode mnie wszystkie, które mi zostały po rozdaniu wam i nie oddał.
- Spoko. - wstał i ruszył do wyjścia.
- Shann, poznam ją?
- Możliwe. - posłał mi ciepły uśmiech.
- Jeśli nie znajdziesz przepustki, ja mogę się nią zająć kiedy będziesz na scenie. - uśmiechnęłam się szeroko, a on wyszedł śmiejąc się głośno.
- Avuś, masz czas? - Vicky weszła do pokoju niedługo po wyjściu Shannona.
- Co tam? - westchnęłam odkładając na bok komputer i skupiając uwagę na przyjaciółce.
- Rozmawiałaś z Shannem?
- Przed chwilą.
- Więc wiesz kim jest ta blondynka, która czekała na niego w kawiarni?
- Jak to? - usiadłam wygodniej na wprost niej.
- No staliśmy z Tomo niedaleko sceny i widziałam jak Shannon wchodzi do kawiarni z ładną blondynką. Pogadali chwilę i on wyszedł, a ona została. Nie było go może z 10 min i wrócił po nią. - opowiadała. - Oboje wydawali się zadowoleni.
- Był u mnie, żebym dała mu przepustkę dla niej, ale ja nie miałam. Powiedziałam mu, że Jay może mieć.
- Jesteście strasznymi plotkarami. - obie z Vicky poderwałyśmy głowy i nasze spojrzenia spoczęły na opierającym się o framugę Jaredzie.
- Chodź tu. - poklepałam miejsce obok siebie. - Dałeś bratu przepustkę? - wsunęłam się narzeczonemu na kolana, żeby nie mógł uciec.
- Tak, tą która miała być dla Emmy. - objął mnie w pasie.
- Dlaczego?! - spojrzałam na niego oburzona.
- Chyba po to wysłałaś go do mnie, prawda? - jego spojrzenie było co najmniej zdziwione.
- Bo miałam nadzieję, że jej nie masz. - mruknęłam zrezygnowana.
- Vicky? O co chodzi? - Jay spojrzał z nadzieją na żonę przyjaciela.
- Facet. - jęknęła. - Posłuchaj, gdyby Shannon nie miał przepustki, miałby dwie opcje: odesłać tą dziewczynę do domu, albo oddać ją nam pod opiekę, kiedy będzie zajęty, żeby ochrona mu jej przypadkiem nie zgarnęła.
- Boże. - roześmiał się głośno. - Nie dość, że plotkary, to jeszcze intrygantki. Chcecie, to wam przedstawię Sarę.
- Znasz ją? - zmrużyłam groźnie oczy.
- Minąłem się z nimi idąc tutaj.
- Myślisz, że Shannon sam jej nam nie przedstawi? - spytała Vicky.
- Myślę, że Shannon boi się, że od razu zrobiłybyście jej test na jego potencjalną żonę. - Jared zsunął mnie ze swoich kolan i wstał. - Ja idę pod scenę. Za dwadzieścia minut wchodzimy. Nie zamęczcie tylko tej biednej dziewczyny. - uśmiechnął się złośliwie i wyszedł.


- Tu jesteś Shanny. - rzuciła promiennie Vicky, gdy wreszcie znalazłyśmy go niedaleko wejścia na scenę.
- Chciałyśmy ci życzyć udanego występu. - przybrałam podobną minę do przyjaciółki. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy? - spojrzałam na towarzyszkę perkusisty.
- No skąd. - posłał mi i Vicky spojrzenie mówiące, że doskonale wie czemu przyszłyśmy. - To moja przyjaciółka, Sara. - przedstawił nam blondynkę. - A te dwie... ślicznotki to Ava i Vicky.
- Pochlebiasz nam. - żona gitarzysty teatralnie odrzuciła włosy na plecy.
- Shannon, a ty nie powinieneś iść na scenę już? - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Tom i Jay już na ciebie czekają. - dołączyła się Vicky. - Ale nie martw się, zaopiekujemy się twoją kobietą.
- Przyjaciółką. - wtrącił perkusista.
- Oczywiście. - przytaknęłam.
- Sara, nie daj się im. - Shannon uśmiechnął się przepraszająco, a Vicky prychnęła pod nosem.
- Psujesz nam wizerunek, idź sobie. - pchnęłam przyjaciela w stronę sceny i zwróciłam się przodem do nowo poznanej blondynki.
- Więc może pójdziemy  gdzieś usiąść i porozmawiać? - Vicky pierwsza przerwała niezręczną ciszę.
- Nie. Zostańmy blisko sceny. - rzuciłam szybko. - Jared mówił, że zagrają nową piosenkę. - uśmiechnęłam się. Jay wspomniał, że skończył ten kawałek, którego nuty znalazłam gdy pojawiłam się w jego domu.
- Największa fanka. - mruknęła Vicky. - Więc, Sara... Może nam powiesz coś o sobie?
- Długo się z Shannonem znacie? - dodałam.
- Od studiów. Byliśmy sąsiadami i się zaprzyjaźniliśmy. A gdy Shannon dostał rolę w serialu i wyjechał, kontakt się urwał, aż do wczoraj. - mówiła pewnym, miłym dla ucha tonem, podczas gdy zespół właśnie wchodził na scenę. Występ był w innej scenerii niż ta z koncertów, więc zrezygnowali z windy, którą Jay wjeżdżał na scenę i weszli we trzech, razem.
- No to nieźle. - Vicky pokiwała głową z aprobatą. - Shann chyba się cieszy, że się spotkaliście.
- Ja również. - uśmiechnęła się Sara.
- Masz kogoś? - Vicky wyskoczyła z kolejnym pytaniem, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Mojej przyjaciółce chyba włączył się tryb przesłuchania i chyba miałam ochotę się przyłączyć.
- Nie mam. Od roku jestem po rozwodzie.
- A czym się zajmujesz? - tym razem pytanie padło z mojej strony.
- Jestem agentem ubezpieczeniowym.
- Spokojny zawód. - skomentowała Vicky.
- Tak jakby twój nie był. - zaśmiałam się.
- Masz coś do fotografów? - przyjaciółka zrobiła groźną minę. - Za to twoją praca jest ekstremalnie niebezpieczna.
- Może nie ekstremalnie, ale... - puściłam jej oczko. - Wiesz, robi się groźnie, gdy Tom jest głodny.
- A idź ty... - Vicky śmiejąc się dźgnęła mnie palcem w brzuch. - Mówisz Sara, że jesteś agentem, więc mieszkasz tutaj, w Nowym Jorku?
- Od paru miesięcy. - blondynka powoli zaczynała rozluźniać się w naszym towarzystwie. - Wcześniej z byłym mężem i synem mieszkałam w Sydney.
- Masz syna? - podchwyciłam.
- Tak. Jake ma siedem lat.
- Mieszka z tobą? - drążyła Vicky.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się delikatnie. Ciekawe, czy Shannon wie o Jake'u. - Może teraz wy coś o sobie powiecie?
- Co tu można o nas mówić. - zaśmiała się Vicky. - Ja jestem od niedawna żoną tego kudłacza z gitarą. - wskazała w kierunku sceny. - Na co dzień mieszkam w Los Angeles z pięcioma kotami i psem, a teraz na trochę wcisnęłam się im w trasę, żeby poprzeszkadzać Avie w pracy. - Vicky rozmawiała z Sarą, a ja przeszłam bliżej sceny. Stanęłam z boku pomiędzy barierkami a sceną i obserwowałam jak chłopcy kończą grać Search & Destroy. Jared podszedł do zejścia ze sceny i wrócił z gitarą basową, na której zaczął grać zupełnie nową dla mnie melodię, do której po chwili włączyli się Shannon i Tomo.
- One night, one night to change your life.  One love, one love to lose your mind. Heaven can wait, this I know.... - Jared śpiewał skupiając całą swoją uwagę na publiczności. W tym momencie istniał tylko tłum, on i muzyka. Nic więcej.
A piosenka, którą śpiewał... Pierwsze o czym pomyślałam słuchając jej, to początki naszego związku. To wmawianie sobie, że to tylko przyjaźń, strach przed nazwaniem tego miłością nawet w myślach. Tamte pocałunki, o których później próbowaliśmy zapomnieć i noc, która zaowocowała moją ucieczką. A to wszystko po to, żeby teraz znajdować się w tym punkcie, mieć go  blisko siebie, móc zasypiać i budzić się obok niego.
- Niezły kawałek. - ocknęłam się z zamyślenia i zauważyłam, że koło mnie stoi znajomo wyglądający mężczyzna.
- Świetny. - uśmiechnęłam się. - I prawdziwy.
- Mikey Way. - podał mi rękę.
- Ava Nilson. - odwzajemniłam gest. - My Chemical Romance, prawda? Gracie tu?
- Dokładnie. Graliśmy przed Marsami. - spojrzał w stronę sceny. - Widziałem gdzieś na backstage'u Vicky?
- Tak. Przyjechała do nas na trochę. Znacie się?
- Jasne. - uśmiechnął się. - Jak mógłbym nie znać żonki Milicevica. 

~*~
Krótko, prawda? Zgadłam? Następnym razem postaram się dłużej. 
Jak dla mnie nie jest też szalenie ciekawie, ale w kolejnym będzie lepiej. 
Postaram się. 
Obiecuję.

P.S. Jeśli ktoś nie czytał, a chciałby, zapraszam na moja miniaturkę:
 Niech Przeżyje.

2 komentarze:

  1. Fakt, którko ale uroczo. Ava i Vicky są cudowne! Mam tylko nadzieję, że Sara się nie wtsraszy ale to eż w koncu kobieta więc pewnie zrozumie i szybko złapie z nimi rewelacyjny kontakt. Co do przepustki i zdziwienia Jareda- to je kobieta, tego nie zrozumiesz.;D
    Którko, zwięźle i na temat bo znów zacznę pisać o pierdołach nietyczących się opowiadania.
    Rozdział wspaniały, jak dla mnie zabawny ii..i chce już kolejny. Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgodzę się, że krótki, nawet bardzo krótki, ale wybroniłaś się końcówką. Ava i Vicky rządzą rozdziałem. Ich detektywistyczny wywiad z Sarą powalił mnie na łopatki, a uśmiech nie schodził z twarzy. Chcąc nie chcąc, zrobił się nich ciekawy duecik :P Obawiam się co będzie dalej.
    Jak zawsze czekam na więcej :D Pozdrowionka xD

    OdpowiedzUsuń