- Widział ktoś rudzielca? -
usłyszałam z pokoju obok.
- Shannon, a chcesz w zęby? -
krzyknęłam uśmiechając się. Od kiedy spotkaliśmy się wczesnym popołudniem, tak
mnie nazywał. Właśnie byliśmy przy Time Square. Organizator przydzielił nam dwa
nieduże, połączone ze sobą pokoje w jednym z budynków za sceną. Było dość ciasno, ale przynajmniej ciepło, bo na dworze temperatura nie należy do najprzyjemniejszych.
nieduże, połączone ze sobą pokoje w jednym z budynków za sceną. Było dość ciasno, ale przynajmniej ciepło, bo na dworze temperatura nie należy do najprzyjemniejszych.
- Może innym razem. - zaśmiał
się wchodząc do pomieszczenia.
- Więc dlaczego mi
przeszkadzasz? - korzystając z okazji, że wszyscy zajęli się technicznymi
aspektami koncertu, ja zajęłam się swoją pracą.
- Bo potrzebuję twojej pomocy. -
usiadł obok mnie i zamknął mi komputer.
- Słucham. - wyprostowałam się z
uśmiechem. Może wreszcie ruszy z miejsca sprawa z Emmą i ciążą.
- Potrzebna mi jedna przepustka
za kulisy. - zrobił niewinną minę.
- Przecież masz. - pociągnęłam
go za plakietkę zawieszoną na smyczy.
- Jeszcze jedną.
- Jeszcze jedną.
- Dla kogo? - zainteresowałam
się.
- Dla znajomej.
- Sary? - spytałam, a on
potwierdził skinieniem głowy. - Ale ja nie mam. Jared wziął ode mnie wszystkie,
które mi zostały po rozdaniu wam i nie oddał.
- Spoko. - wstał i ruszył do
wyjścia.
- Shann, poznam ją?
- Możliwe. - posłał mi ciepły
uśmiech.
- Jeśli nie znajdziesz
przepustki, ja mogę się nią zająć kiedy będziesz na scenie. - uśmiechnęłam się
szeroko, a on wyszedł śmiejąc się głośno.
- Avuś, masz czas? - Vicky
weszła do pokoju niedługo po wyjściu Shannona.
- Co tam? - westchnęłam
odkładając na bok komputer i skupiając uwagę na przyjaciółce.
- Rozmawiałaś z Shannem?
- Przed chwilą.
- Więc wiesz kim jest ta blondynka,
która czekała na niego w kawiarni?
- Jak to? - usiadłam wygodniej
na wprost niej.
- No staliśmy z Tomo niedaleko
sceny i widziałam jak Shannon wchodzi do kawiarni z ładną blondynką. Pogadali
chwilę i on wyszedł, a ona została. Nie było go może z 10 min i wrócił po nią.
- opowiadała. - Oboje wydawali się zadowoleni.
- Był u mnie, żebym dała mu
przepustkę dla niej, ale ja nie miałam. Powiedziałam mu, że Jay może mieć.
- Jesteście strasznymi
plotkarami. - obie z Vicky poderwałyśmy głowy i nasze spojrzenia spoczęły na
opierającym się o framugę Jaredzie.
- Chodź tu. - poklepałam miejsce
obok siebie. - Dałeś bratu przepustkę? - wsunęłam się narzeczonemu na kolana,
żeby nie mógł uciec.
- Tak, tą która miała być dla
Emmy. - objął mnie w pasie.
- Dlaczego?! - spojrzałam na
niego oburzona.
- Chyba po to wysłałaś go do
mnie, prawda? - jego spojrzenie było co najmniej zdziwione.
- Bo miałam nadzieję, że jej nie
masz. - mruknęłam zrezygnowana.
- Vicky? O co chodzi? - Jay
spojrzał z nadzieją na żonę przyjaciela.
- Facet. - jęknęła. - Posłuchaj,
gdyby Shannon nie miał przepustki, miałby dwie opcje: odesłać tą dziewczynę do
domu, albo oddać ją nam pod opiekę, kiedy będzie zajęty, żeby ochrona mu jej
przypadkiem nie zgarnęła.
- Boże. - roześmiał się głośno.
- Nie dość, że plotkary, to jeszcze intrygantki. Chcecie, to wam przedstawię
Sarę.
- Znasz ją? - zmrużyłam groźnie
oczy.
- Minąłem się z nimi idąc tutaj.
- Myślisz, że Shannon sam jej
nam nie przedstawi? - spytała Vicky.
- Myślę, że Shannon boi się, że od
razu zrobiłybyście jej test na jego potencjalną żonę. - Jared zsunął mnie ze
swoich kolan i wstał. - Ja idę pod scenę. Za dwadzieścia minut wchodzimy. Nie
zamęczcie tylko tej biednej dziewczyny. - uśmiechnął się złośliwie i wyszedł.
- Tu jesteś Shanny. - rzuciła promiennie Vicky, gdy wreszcie znalazłyśmy go niedaleko wejścia na scenę.
- Chciałyśmy ci życzyć udanego
występu. - przybrałam podobną minę do przyjaciółki. - Mam nadzieję, że nie
przeszkadzamy? - spojrzałam na towarzyszkę perkusisty.
- No skąd. - posłał mi i Vicky
spojrzenie mówiące, że doskonale wie czemu przyszłyśmy. - To moja przyjaciółka,
Sara. - przedstawił nam blondynkę. - A te dwie... ślicznotki to Ava i Vicky.
- Pochlebiasz nam. - żona
gitarzysty teatralnie odrzuciła włosy na plecy.
- Shannon, a ty nie powinieneś
iść na scenę już? - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Tom i Jay już na ciebie
czekają. - dołączyła się Vicky. - Ale nie martw się, zaopiekujemy się twoją
kobietą.
- Przyjaciółką. - wtrącił
perkusista.
- Oczywiście. - przytaknęłam.
- Sara, nie daj się im. -
Shannon uśmiechnął się przepraszająco, a Vicky prychnęła pod nosem.
- Psujesz nam wizerunek, idź
sobie. - pchnęłam przyjaciela w stronę sceny i zwróciłam się przodem do nowo poznanej
blondynki.
- Więc może pójdziemy
gdzieś usiąść i porozmawiać? - Vicky pierwsza przerwała niezręczną ciszę.
- Nie. Zostańmy blisko sceny. -
rzuciłam szybko. - Jared mówił, że zagrają nową piosenkę. - uśmiechnęłam się.
Jay wspomniał, że skończył ten kawałek, którego nuty znalazłam gdy pojawiłam
się w jego domu.
- Największa fanka. - mruknęła
Vicky. - Więc, Sara... Może nam powiesz coś o sobie?
- Długo się z Shannonem znacie?
- dodałam.
- Od studiów. Byliśmy sąsiadami
i się zaprzyjaźniliśmy. A gdy Shannon dostał rolę w serialu i wyjechał, kontakt
się urwał, aż do wczoraj. - mówiła pewnym, miłym dla ucha tonem, podczas gdy
zespół właśnie wchodził na scenę. Występ był w innej scenerii niż ta z
koncertów, więc zrezygnowali z windy, którą Jay wjeżdżał na scenę i weszli we trzech,
razem.
- No to nieźle. - Vicky pokiwała
głową z aprobatą. - Shann chyba się cieszy, że się spotkaliście.
- Ja również. - uśmiechnęła się
Sara.
- Masz kogoś? - Vicky wyskoczyła
z kolejnym pytaniem, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Mojej przyjaciółce chyba
włączył się tryb przesłuchania i chyba miałam ochotę się przyłączyć.
- Nie mam. Od roku jestem po
rozwodzie.
- A czym się zajmujesz? - tym
razem pytanie padło z mojej strony.
- Jestem agentem
ubezpieczeniowym.
- Spokojny zawód. - skomentowała
Vicky.
- Tak jakby twój nie był. -
zaśmiałam się.
- Masz coś do fotografów? -
przyjaciółka zrobiła groźną minę. - Za to twoją praca jest ekstremalnie
niebezpieczna.
- Może nie ekstremalnie, ale...
- puściłam jej oczko. - Wiesz, robi się groźnie, gdy Tom jest głodny.
- A idź ty... - Vicky śmiejąc
się dźgnęła mnie palcem w brzuch. - Mówisz Sara, że jesteś agentem, więc
mieszkasz tutaj, w Nowym Jorku?
- Od paru miesięcy. - blondynka
powoli zaczynała rozluźniać się w naszym towarzystwie. - Wcześniej z byłym mężem
i synem mieszkałam w Sydney.
- Masz syna? - podchwyciłam.
- Tak. Jake ma siedem lat.
- Mieszka z tobą? - drążyła
Vicky.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się
delikatnie. Ciekawe, czy Shannon wie o Jake'u. - Może teraz wy coś o sobie
powiecie?
- Co tu można o nas mówić. -
zaśmiała się Vicky. - Ja jestem od niedawna żoną tego kudłacza z gitarą. -
wskazała w kierunku sceny. - Na co dzień mieszkam w Los Angeles z pięcioma
kotami i psem, a teraz na trochę wcisnęłam się im w trasę, żeby poprzeszkadzać
Avie w pracy. - Vicky rozmawiała z Sarą, a ja przeszłam bliżej sceny. Stanęłam
z boku pomiędzy barierkami a sceną i obserwowałam jak chłopcy kończą grać Search
& Destroy. Jared podszedł do zejścia ze sceny i wrócił z gitarą basową, na
której zaczął grać zupełnie nową dla mnie melodię, do której po chwili włączyli
się Shannon i Tomo.
- One night, one night to change your life. One love, one love to lose your mind. Heaven can wait, this I know.... - Jared śpiewał skupiając
całą swoją uwagę na publiczności. W tym momencie istniał tylko tłum, on i
muzyka. Nic więcej.
A piosenka, którą śpiewał... Pierwsze o czym pomyślałam słuchając jej, to początki naszego związku. To wmawianie sobie, że to tylko przyjaźń, strach przed nazwaniem tego miłością nawet w myślach. Tamte pocałunki, o których później próbowaliśmy zapomnieć i noc, która zaowocowała moją ucieczką. A to wszystko po to, żeby teraz znajdować się w tym punkcie, mieć go blisko siebie, móc zasypiać i budzić się obok niego.
A piosenka, którą śpiewał... Pierwsze o czym pomyślałam słuchając jej, to początki naszego związku. To wmawianie sobie, że to tylko przyjaźń, strach przed nazwaniem tego miłością nawet w myślach. Tamte pocałunki, o których później próbowaliśmy zapomnieć i noc, która zaowocowała moją ucieczką. A to wszystko po to, żeby teraz znajdować się w tym punkcie, mieć go blisko siebie, móc zasypiać i budzić się obok niego.
- Niezły kawałek. - ocknęłam się
z zamyślenia i zauważyłam, że koło mnie stoi znajomo wyglądający mężczyzna.
- Świetny. - uśmiechnęłam się. -
I prawdziwy.
- Mikey Way. - podał mi rękę.
- Ava Nilson. - odwzajemniłam
gest. - My Chemical Romance, prawda? Gracie tu?
- Dokładnie. Graliśmy przed
Marsami. - spojrzał w stronę sceny. - Widziałem gdzieś na backstage'u Vicky?
- Tak. Przyjechała do nas na
trochę. Znacie się?
- Jasne. - uśmiechnął się. - Jak
mógłbym nie znać żonki Milicevica.
~*~
Krótko, prawda? Zgadłam? Następnym razem postaram się dłużej.
Jak dla mnie nie jest też szalenie ciekawie, ale w kolejnym będzie lepiej.
Postaram się.
Fakt, którko ale uroczo. Ava i Vicky są cudowne! Mam tylko nadzieję, że Sara się nie wtsraszy ale to eż w koncu kobieta więc pewnie zrozumie i szybko złapie z nimi rewelacyjny kontakt. Co do przepustki i zdziwienia Jareda- to je kobieta, tego nie zrozumiesz.;D
OdpowiedzUsuńKtórko, zwięźle i na temat bo znów zacznę pisać o pierdołach nietyczących się opowiadania.
Rozdział wspaniały, jak dla mnie zabawny ii..i chce już kolejny. Pozdrawiam. ;*
Zgodzę się, że krótki, nawet bardzo krótki, ale wybroniłaś się końcówką. Ava i Vicky rządzą rozdziałem. Ich detektywistyczny wywiad z Sarą powalił mnie na łopatki, a uśmiech nie schodził z twarzy. Chcąc nie chcąc, zrobił się nich ciekawy duecik :P Obawiam się co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńJak zawsze czekam na więcej :D Pozdrowionka xD