wtorek, 11 września 2012

Rozdział 34


Następnego ranka mimo iż wyjątkowo mogłam pospać dłużej, obudziłam się punktualnie o siódmej rano i pierwsze co przebiło się do mojej świadomości to, że Jay'a już nie ma. Zdziwiona wstałam i sprawdziłam łazienkę, która jednak była pusta. Wróciłam więc do łóżka i wybrałam jego numer na swojej komórce, ale nie odebrał. Zaczęłam się trochę niepokoić, bo byłam pewna, że poprzedniego wieczoru wróciliśmy razem do pokoju. Nie mniej wiedziałam, że Jared to duży chłopiec, więc nic mu się nie stanie. Z tą myślą sięgnęłam po swój laptop i zajęłam się sprawdzaniem poczty. Przy okazji wrzuciłam na twittera zespołu zdjęcie zrobione poprzedniego wieczoru i ze śmiechem obserwowałam jakie poruszenie wywołała moja aktywność na profilu. Już miałam odpisać na kilka wiadomości, gdy do pokoju wszedł zadowolony Shannon. Zdziwiłam się jego widokiem, ale szeroki uśmiech na jego twarzy wzbudził podobny gest u mnie.
- Już na nogach? - spytałam siadając wygodniej na łóżku.
- Jeszcze na nogach. - zaśmiał się i rzucił na łóżko obok mnie podkładając sobie ręce pod głowę.
- Tom mówił, że wyszedłeś około północy. - przyjrzałam się przyjacielowi z uwagą. Poza naprawdę szczerym uśmiechem nic podejrzanego nie zarejestrowałam. - Więc gdzie później byłeś? Jeśli można wiedzieć, oczywiście.
- W paru miejscach. - posłał mi przelotne spojrzenie, po czym powrócił do wpatrywania się w sufit z tym swoim uśmieszkiem. - Spotkałem dawną znajomą i zaszaleliśmy po klubach.
- Jak się nazywa? - naprawdę zainteresowała mnie kobieta, która przywróciła uśmiech na twarz przyjaciela.
- Sara Hamilton. - mruknął maskując ziewniecie.
- Długo się znacie?
- Idę spać. - Shann podniósł się i ruszył do drzwi.
- Ej... - jęknęłam zawiedziona.
- Dobranoc. - zaśmiał się Shannon i wyszedł w drzwiach mijając się z bratem.
- A ten co tu robił? - mój narzeczony spojrzał ze zdziwieniem na zamykające się drzwi.
- Właśnie wraca z imprezy. - uśmiechnęłam się uroczo. - A ty gdzie byłeś?
- Biegałem. - rzucił na szafkę koło drzwi swojego iPoda i komórkę po czym zostawiając kurtkę na fotelu ruszył do łazienki i po chwili słyszałam już szum wody. Wróciłam więc do pracy z laptopem, lecz nie zdążyłam na dobre się na niej skupić, a Jay wrócił do pokoju owinięty ręcznikiem w pasie, a drugim wybierając włosy.
- Masz jakieś plany na dziś? - obserwował mnie spod lekko przymrużonych powiek.
- Coś Vicky wspominała o plotkach przy kawie. Nic poza tym nie planowałam. A czemu pytasz? - wyłączyłam laptop i położyłam go na stoliku nocnym.
- Świetnie. Więc zabieram cię na cały dzień na miasto. - posłał mi szeroki uśmiech i ponownie zniknął w łazience. - A zaczniemy od śniadania. - wrócił do pokoju kompletnie ubrany.
- Teraz? - jęknęłam. Miałam ochotę zostać trochę dłużej w łóżku, ale propozycja wokalisty wydała mi się bardzo kusząca.
- Masz pół godziny. - pocałował mnie w skroń i jak ja uprzednio, zajął się swoim komputerem.


- Więc powiesz mi gdzie idziemy? - staliśmy w holu recepcyjnym naszego hotelu. Jay przed chwilą oddał nasze klucze przemiłej recepcjonistce, a ja poprawiłam szalik.
- Na początek spacer po Central Parku. - uśmiechnął sie szeroko i splótł nasze palce, gdy wyszliśmy na zewnątrz. Nowy Jork tego dnia był naprawdę słoneczny. To nie zmieniało jednak faktu, że było dość zimno, więc przysunęłam sie bliżej swojego mężczyzny, co on skwitował krótkim śmiechem, ale puścił moją dłoń i objął mnie ramieniem.
Central Park znajdował się tuż przy naszym hotelu, więc po kilku minutowym marszu znaleźliśmy się na jednej z jego głównych alei. Jay zwolnił kroku i uśmiechnął się pogodnie, obserwując ludzi, którzy
biegali gdzieś zaprzątnięci swoimi sprawami, bądź tak jak my oddawali się chwili relaksu spacerując pomiędzy drzewami.
- Mam pytanie. - odezwałam się, gdy usiedliśmy na jednej z ławek w pobliżu lodowiska.
- Słucham. - Jared oderwał wzrok od dzieciaków szalejących na lodzie i przyglądał mi sie uważnie.
- Co ci mówi nazwisko Sara Hamilton?
- A coś powinno? - zmarszczył brwi i zamyślił się na chwilę. - Jeśli sie nie mylę to jakaś była dziewczyna mojego braciszka. Twoja mama chyba powinna coś więcej o niej wiedzieć. A o co chodzi?
- Shannon rano o niej wspominał. - uśmiechnęłam sie pod nosem.
- To przez nią tak się szczerzył jak czubek? - Jared zrobił zniesmaczoną minę.
- Yhym. - mruknęłam. - A swoją drogą to trochę dziwne.
- Co? - Jared poprawił okulary na nosie.
- Że moja mama zna przyjaciół i byłe dziewczyny mojego narzeczonego i jego brata.
- Przeszkadza ci to? - Jay spojrzał w bok i pomachał do kogoś. Zwróciłam wzrok w tamtym kierunku i zauważyłam grupę nastolatek, które ukradkiem próbowały robić mu zdjęcia.
- Nie, ale to raczej niespotykane. - spuściłam wzrok na pierścionek na moim palcu i uśmiechnęłam się. - Trzeba będzie powiedzieć rodzicom o nas. - bawiłam się błyskotką.
- Zrobimy to jak będziemy w Dallas. - spojrzał na zegarek. - A tymczasem musimy się zbierać. - wstał i wyciągnął do mnie rękę. Złapałam ją i stanęłam przed nim.
- Gdzie teraz? - pozwoliłam się objąć i poprowadzić w głąb parku.
- Niedaleko. - zapewnił. Nie śpiesząc się szliśmy alejkami pełnymi nowojorczyków i turystów. Niektórzy spoglądali na nas, a właściwie na Jareda z zaciekawieniem, pewnie rozpoznając go mimo ciemnych okularów, ale nikt nie zdobył się na to, żeby go zaczepić, choć widziałam, że parę osób go fotografowało. Jared jednak zdawał się tego nie zauważać. Jego cała uwaga skupiona była na mnie i na tym gdzie mnie prowadził.
Ani ja, ani on nic nie mówiliśmy. Wystarczyło to, że czuliśmy swoją obecność obok siebie. Patrząc na niego nie potrafiłam nadziwić sie temu, że zaledwie pół roku znajomości, z czego tylko połowa tego czasu to nasz związek, potrafiło zaprowadzić nas do tego miejsca i dać mi tyle pewności, abym była w stanie uwierzyć, że mam obok siebie tego właściwego mężczyznę i była pewna, że on czując to samo nie zdradzi mnie. Fakt, nie mogę zaprzeczyć, jestem zazdrosna o te wszystkie piękne kobiety wokół
niego, a Jay zdecydowanie lubi otaczać się pięknościami, ale związek to przecież zaufanie. Skoro więc zgodziłam się zostać jego narzeczoną, muszę mu ufać i nie dać mu powodów do utraty zaufania, którym on mnie obdarzył.
- Jesteśmy na miejscu. - Jay wyrwał mnie z zamyślenia i otworzył przede mną drzwi jakiegoś wieżowca. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem, ale on jedynie uśmiechnął sie szeroko, gdy prowadził mnie jasnym holem i otworzył kolejne drzwi zanim zdążyłam przeczytać tabliczkę na nich.
Weszliśmy do dużego białego pomieszczenia przedzielonego ścianą ze szkła.
Po jednej stronie znajdowały sie trzy mahoniowe biurka, na których stały komputery i rzucone były stosy kartek.
Po drugiej stronie była trójka ludzi pomiędzy sprzętem fotograficznym i to właśnie tam poprowadził mnie Leto.
- Masz sesję? - spytałam spoglądając na zajętą rozmową trójkę ludzi.
- My mamy. - Jay przepuścił mnie w drzwiach. - Jesteśmy. - zwrócił się do pozostałych.
- Spóźnieni. - w naszą stronę ruszył wysoki, uśmiechnięty mężczyzna około pięćdziesiątki, z łysiną na czubku głowy. - Nie mieliśmy okazji się poznać. Terry Richardson. - wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Ava Nilson. - odwzajemniłam gest i przyjrzałam sie dwóm kobietom. Jedna z nich to śliczna blond przyjaciółeczka Jay'a, a drugiej z nich, równie ładnej brunetki nie znałam.
- Pozwól, że przedstawię ci moje aniołki. - Terry objął mnie ramieniem i poprowadził do dziewczyn, które oglądały zdjęcia w aparacie.
- Annabelle już zdążyła poznać. - Jay pojawił się koło mnie i przejął z rąk fotografa.
- Miałaś rację. - Terry ze śmiechem położył dłoń na ramieniu blondynki. - Odzywa się w nim zazdrośnik.
- Przynajmniej mam o kogo. - rzucił złośliwie Jay i zwrócił mnie przodem do brunetki. - Ava, poznaj Phoebe, asystentkę Terry'ego i dziewczynę Annabelle.
- Ann sporo o tobie mówiła. - brunetka pocałowała mnie w policzek i przytuliła delikatnie.
- Mam nadzieję, że nic złego. - zaśmiałam się odrobinę nerwowo, co szybko zauważył Leto i przyciągnął mnie do siebie obejmując w pasie, tak, że jego oddech delikatnie łaskotał moją szyję.
- Głównie narzekała, że za twoją sprawą Jared o niej zapomina. - Phoebe roześmiała się perliście i wyszła z pomieszczenia odprowadzona groźnym spojrzeniem partnerki.
- Nie słuchaj jej. - Annabelle podeszła do mnie i wciskając mojemu facetowi w dłonie aparat, który do tej pory trzymała, zabrała mnie na bok. Stanęłyśmy przy oknie, a ona delikatnie ujęła w swoje dłonie moją i podniosła do góry. Przez chwilę wpatrywała sie w pierścionek obracając moją dłonią tak, że słońce doskonale grało w kamieniach. - Leto sie postarał. - uśmiechnęła sie pogodnie.
- Tak. - odwzajemniłam gest nie mając zielonego pojęcia co więcej mogłabym dodać. Mój problem rozwiązał się jednak sam, gdy poczułam na sobie błysk fleszu. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam zadowolonego Terry'ego, który właśnie po raz kolejny nacisnął spust migawki i uwiecznił moją odrobinę zdezorientowaną minę.
- Ok, ja na dziś mam dosyć. - rzuciła Annabelle idąc w stronę drzwi. - Zabieram Phoebe i widzimy się około północy na imprezie. - pomachała nam wszystkim i wyszła.
- To co? Sesja? - uśmiechając się szeroko Jared podszedł do mnie i cmoknął szybko w usta, a Terry dokumentował każdy jego ruch.

 ~*~
Chciałabym tylko powiedzieć, że przeniosłam black-parade na blogspot i właśnie tutaj możecie już przeczytać najnowszy rozdział. 
Pozdrawiam.

3 komentarze:

  1. Ja chcę dłuższe rozdziały D: Pomimo, że dodajesz je często, czym niezmiernie plusujesz, to kiedy kończę, zawsze chcę więcej :D
    Rozdział jak zawsze świetny. Przez cały czas zastanawiałam się jaki to plan uknuł Jared, ale na sesję i to jeszcze u Terry'ego bym nie wpadła. No i jeszcze Annabelle i Phoebe - fajna parka, żeby nie powiedzieć urocza.
    Aha i jeszcze jedna sprawa, która zwie się ... Sara Hamilton. Kto to jest? I czy bardzo zaszkodzi Shannonowi? On nie może zapomnieć o Emmie!!!
    Cieplutko pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Emma go przecież zdradziła i będzie miała dziecko z innym...

      A Ann może i jest urocza, ale Avie chyba nie pasuje. :D

      Dzięki za miły komentarz.
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  2. Ejj! Nie mów, że Shannon zapomni o Emmie! No weź! Nawet tak nie żartuj, błagam! On nie moze!
    A ja tak asmo, jak my_alibi zastanawiałam sie, co to za niespdziankę Leto wymyślił i tak jak ona, na pomysł z sesją bym za nic w świecie nie wpadła.;) Kurcz, uwielbiam tę dwójkę. Tacy zakochani, szczęsliwi i tacy fajni. Marzę, by jeszcze Shannons znalazł kogoś, kto go pokocha i by był równie szczęśliwy, co i brat. Mimo, że pojawienie się Sary wywołało na jego twarzy uśmiech to ta pani jakoś tak.. budzi we mnie mały lęk. No ale skoro starszy Leto dzięki niej jst radosny, to sądzę, ze ją polubię.;)
    Na sam koniec zostawiłam sobie Annabelle i Phoebe - uroczo, słodko, fajnie, ślicznie. Tak to określę.;)
    No to ten.. to czekam na następny i mam taką tycią, tycieńką nadzieję, że bedzie dłuzszy. Pozdrawiam.;*

    OdpowiedzUsuń